|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
KWARTALNIKI2005 | 2004 | 2006 | 2003 | 2007 | 2001 | 2002 | 2000 | 1999 | 1998 | 1997 | 1996 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017 | 2018 | 2019 | 2020 | 2021 | 2022
Franciszek Jaworski, WAŁY GUBERNATORSKIENiniejsze opowiadanie zaczerpnęliśmy z książki pt. „Lwów stary i wczorajszy” (Lwów 1910) Oto ziemia miłości i wspomnień. Poznasz ją po nagłej ciszy i odludziu, po smętnym szemraniu drzew, którym lat setka już dochodzi, i po westchnieniu ją poznasz, które obsiadło tutaj samotne krzewy i pnie się bluszczem po starych murach. Siwych oczu tęsknica tu większa [...] i większy, a cichy i bezbrzeżny smętek się rozsiadł na Wałach Gubernatorskich. W samotnej pustce wieczora dziwne tędy chadzają majaki, a upiorne, że je nawet trywialny chichot par zakochanych rozwiać nie zdoła. [...] * * * Taki to czar się pod stopy kładzie temu, kto przejdzie górną stroną Wałów Gubernatorskich w chwili, kiedy tam nie ma ordynarnych romansów kucharek, ani kujonów, wykuwających lekcje szkolne, ani rozdzierającego wrzasku łobuzów. W tym rzadkim momencie staje się cała okolica pod murami Miłosiernych1 i Benedyktynek2, obok pożarnej strażnicy i na kilkakrotnie przeciętej ulicami wstędze nasypu, równocześnie jakby drogą dla nimf jasnowłosych i jakoby echem natarczywych wspomnień dziejowych. Wielka szkoda, że najpiękniejsze to może i najbardziej charakterystyczne miejsce napełnione zostało prozą lwowskiego żywota, a ona brudem swoim tędy szaleje i cały czar, całe wspomnienie odbiera staremu krajobrazowi. Bo krajobraz Gubernatorskich Wałów zachował jeszcze po części swój dawny charakter. Jeszcze się czerwienią resztki warowni Bernardyńskiej, i od Podwala dwa arsenały, miejski i królewski, jeszcze odrapana baszta prochowa przypomina forteczny charakter miejsca i jeszcze się kościół Karmelitów nad wszystkim unosi ze strzępkami murów warownych, a Wołoska Cerkiew, Dominikanie, kwadrat budynków stauropigialnych, spad ku ulicy Ruskiej, ongi furta bosacka, zaułki ulic Zacerkiewnej i Arsenalskiej stwarzają nastrój sprzed kilku wieków, tak jak w nim żyły dawne pokolenia, pomiędzy kościołem a basztą forteczną, wśród dźwięku dzwonów i armatniego huku. Lecz ów krajobraz, jakkowiek wiele jeszcze zachował śladów przeszłości, zgoła był za czasów Rzeczypospolitej inny, opancerzony, forteczny, na każdym kroku wojenny i wojną dyszący. Komendanci fortecy lwowskiej, inżynierowie, rycerscy burmistrze i rada, pełną mieli świadomość, że w tym miejscu jest achillesowa pięta twierdzy, że tutaj najtrudniejsza obrona i najłatwiejszy przystęp wrogowi, bo sąsiednie wzgórza i wzniesienia pnące się ku Wysokiemu Zamkowi dawały oblegającym dogodne punkty obserwacyjne i stanowisko dla ostrzeliwujących baterii i impet dla spadających zastępów. Toteż wszystkie usiłowania mieszczan, cała sztuka inżynierów fortecznych królewskich, a wśród nich słynnego Berensa za czasów Jana III, ku temu tylko skierowana była, aby to miejsce opancerzyć jak najmocniej i jak najbardziej ufortyfikować. ![]() Więc najpierw bronił tego boku miasta stary mur forteczny, zbudowany jeszcze przez Kazimierza Wielkiego. Biegł on tuż za tylną ścianą kościoła Dominikanów i Cerkwi Wołoskiej, a najeżony był czterema basztami, z których pierwsza, rymarska, stała u zbiegu dzisiejszej ulicy Ormiańskiej i Skarbkowskiej w narożniku, którego ślady widoczne są jeszcze dzisiaj naprzeciw szkoły Staszica; druga stała na dzisiejszym skwerze przed Cerkwią Wołoską; trzecia, zachowana po dzień dzisiejszy u wjazdu do arsenału miejskiego od strony uliczki Za Zbrojownią; czwarta wreszcie na drugim rogu arsenału, w rogu ulic Sobieskiego i Za Zbrojownią, a miejsce jej wskazuje ścięty bok samego arsenału. W linii dzisiejszej ulicy Podwale, wzdłuż obydwu arsenałów, biegł drugi mur fortyfikacyjny, tzn. zewnętrzny, z sześciu półkolistymi bastionami, z których zachował się do dzisiaj jeden tylko w suterenach domu przy ul. Sobieskiego, zamieniony niedawno w winiarnię „Pod Starą Basztą”. Przestrzeń między oboma tymi murami, wewnętrznym i zewnętrznym, nie stała wcale pustką. Zanadto bowiem mało było miejsca w mieście, ażeby można było zostawić niezabudowanym nawet tak wąski skrawek. Przyczepili tedy mieszczanie jeszcze w XVI wieku do muru wewnętrznego arsenał miejski, skład broni, kul i prochów, poza Dominikanami zaś zbudowali inżynierowie Władysława IV według wskazówek bodaj czy nie Krzysztofa Arciszewskiego drugi arsenał, królewski, skład broni na gotującą się wyprawę przeciw Turkom. Między oboma arsenałami na skrawku przed Cerkwią Wołoską stanęły ponadto dwie kamienice prywatne, tak że cały mur wewnętrzny został zakryty, tym bardziej że i na szczycie jego budowano mieszkania i doczepiano oficyny sąsiednich realności, ku wielkiemu utrapieniu władz miejskich. Poza murem zewnętrznym, jak całą dzisiejszą ulicą Podwale, biegł głęboki rów, fosa miejska, napełniona wodą, a za nią dopiero wał miejski, który był osią całego systemu fortyfikacyjnego i w tym miejscu bardziej był obronny i mocniej ufortyfikowany aniżeli z innych stron miasta. Przede wszystkim narożnik wałów, w tym samym miejscu gdzie dziś wojskowa pikieta, broniony był przez dużą okrągłą basztę tzw. „królewską”, naprzeciw zaś głównego wejścia do Namiestnictwa zbudował inżynier Berens za Jana Sobieskiego drugi bastion; potem stojąca po dzień dzisiejszy baszta prochowa z oszkarpowanym bastionem rawelinowym; a wreszcie drugi narożnik gdzie dawniej stał teatr letni, a obecnie klomb zielony koło strażnicy pożarnej – ufortyfikowany był „wielkim belluardem”, basztą, wraz z całym systemem oszkarpowanych nasypów ziemnych. Wzdłuż ulicy Czarnieckiego biegł wreszcie rów, czyli fosa zewnętrzna, a malutki stawek, a raczej sadzawka na skwerze przed domem nr 26 przy tejże ulicy uzupełniała obronność miejsca. Mimo jednak wszystkie wysiłki sztuki inżynierskiej pozostała okolica dzisiejszych Wałów Gubernatorskich najsłabszym punktem fortyfikacji Lwowa. Toteż kiedy Karmelici zapragnęli ufortyfikować swój kościół i klasztor na górze położony, kiedy dla łatwiejszego dostępu do miasta wymagać poczęli wybicia w murach miejskich koło Cerkwi Wołoskiej furty, miasto broniło się przeciwko temu wszystkimi siłami i z całym nakładem procesowego pieniactwa. Ostatecznie klasztor już w r. 1642 został ufortyfikowany, a fortyfikacje te zostały przez wspomnianego kilkakrotnie inżyniera Berensa na nowo umocnione w formie widocznej dziś jeszcze od strony ulicy Karmelickiej. Wybita też została furta tzw. „bosacka”, biegnąca od baszty na skwerze przed Cerkwią Wołoską, przez kładkę i wał na miejscu dzisiejszego gimnazjum niemieckiego3. Wszystko to sprawiło, że niebezpieczeństwo, z tej strony miastu grożące, było największe. Próbował też tędy dostać się do miasta Chmielnicki, tutaj w czasie oblężenia tureckiego mieszkał w baszcie prochowej sam komendant Lwowa Eliasz Łącki, aby na chwilę nawet z oka i z uwagi nie spuścić niebezpiecznego miejsca; przez basztę prochową od strony niemieckiego gimnazjum wdarł się wreszcie w r. 1704 do Lwowa król szwedzki Karol XII ze swymi wojskami. Najtragiczniejsze tedy w dziejach lwowskich zdarzenie zaszło od Wałów Gubernatorskich. Rząd austriacki przestraszył się srodze warowni lwowskiej i podobnie jak wszystkie inne zamki skasował ją przy końcu wieku osiemnastego. Rozrzucona z wałów i bastionów ziemia posłużyła do zasypania obydwu fos fortecznych, wewnętrznej i zewnętrznej, przekop zaś na wprost ulicy Ruskiej zastąpił dawną furtę bosacką i stworzył komunikację z całą dzielnicą poza Wałami leżącą, która nosiła wówczas miano Komorowszczyzny. Dzielnica była pusta i zaniedbana, a na resztkach wału chwast tylko porastał i mnożyły się błotne, rozmokłe kałuże. Pałacyk Chołoniewskich na rogu ulicy Karmelickiej, zajazd poczty dyliżansowej, a poza tym świecił tu tylko plac pusty. Z dala tylko pod Franciszkanami bieliły się dworki przedmiejskie, a bliżej Karmelici na górze. Karmelitanki bose (dziś kaplica arcybiskupia)4 patrzyły na błotną wstęgę dawnych wałów, które kończyły się głęboką przepaścią, po niej zaś położony most prowadził do Sióstr Miłosierdzia. [...] Na owym tedy moście wiszącym, co go ano zapewne Cyklopy stawiały, zdarzyła się razu pewnego awantura, że jeden drugiego, pokłóciwszy się wpierw, w błoto strącił; aż my biedne studenciska w strachu zleźli z mostu i kamrata za uszy z bagna wyciągali. Oj, pamiętam ten dzień, bo się też nabrałem bizunów i surowo nam zakazano, by na ten most nie chodzić. Za to też my bąki zbijali po wałach i ptasie gniazda z baszt wiercili. Niewybredna sielanka zakończyła się dopiero w r. 1821 dzięki staraniom radcy gubernialnego Reitzenheima, względnie sielskiemu jego usposobieniu. Pan radca bowiem, po odsiedzeniu godzin biurowych, lubił drzewa, kwiaty, zieleń trawników i chłód cienistej promenady. Umyślił tedy urządzić taką promenadę na opuszczonym wale i zamysł doprowadził do skutku, ku wielkiej korzyści ogółu mieszkańców Lwowa. Topole włoskie, kasztany i inna zieleń okryła koronę wałów, rozrosła się i zamieniła dzisiaj w stuletnią prawie cienistą aleję z licznymi drożynami i ścieżkami, które kręte są i ciemne, tak jak te drogi ludzkiego żywota, które tędy wieczorem wiją się i nikną w gęstwinie krzewów. Dzieło Reitzenheima uznała społeczność lwowska za pewnego rodzaju monument, czego wyrazem była nazwa „Reitzenheimówki” nadana nowej promenadzie. Ale radca podług hierarchii biurokratycznej musiał ustąpić koniecznie miejsca gubernatorowi. Dlatego też, gdy gubernator Hauer sprowadził się do nowo zbudowanego gmachu namiestnikowskiego, Wały otrzymały lojalną nazwę „gubernatorskich”, którą odzierżyły do dnia dzisiejszego. Pałac „Pod kawkami” rozszerzał się coraz bardziej, chłonął w siebie sąsiednie budynki, jak kamienicę Młockich ozdobioną płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny z Iliady, starą pocztę i inne, na których miejscu stanęły gmachy Namiestnictwa. Przed kilku laty burza powaliła co najstarsze drzewa na Wałach Gubernatorskich, ogrodnicy miejscy z ciężkim trudem usunąć zdołali gromady kawek, które, jakby na urągowisko herbowi Galicji, gnieździły się tutaj z wrzaskiem piekielnym, a kiedy puszczono tramwaj elektryczny, a namiestnictwo nie chciało go mieć pod swymi oknami, przerwano wały, tworząc na rozkaz ówczesnego namiestnika hr. Badeniego, ów słynny „wykręt Badeniego” ku ulicy Łyczakowskiej, który rozdzierającym piskiem swym zatruwa życie okolicznym mieszkańcom. Nowa linia tramwaju elektrycznego na Wysoki Zamek przyniesie zapewne dalsze jeszcze zmiany na Wałach Gubernatorskich, które dotychczas zdawały się urągać rozwojowi miasta, zachowując ciągle charakter zacisza cienistego, szumiącego liśćmi i gwarem miłości a wspomnień historycznych. Czy pęd Lwowa i jego rozszerzanie się nie przełamią i tych resztek rycerskiego pasa, którym ongi całe śródmieście było otoczone – czy Wały Gubernatorskie nie czeka los Wałów Hetmańskich? – przyszłość najbliższa okaże. PRZYPISY REDAKCJI 1 Klasztor ss. Miłosierdzia wraz z kościołem św. Kazimierza z XVII w. (na początku ul. Teatyńskiej), wcześniej Reformatów (do tzw. kasaty józefińskiej po I rozbiorze). Siostry prowadziły tam szpital i zakład dla sierot. 2 Kościół i klasztor ss. Benedyktynek łac., cenny obiekt z XVI w., wzniesiony przez Pawła Rzymianina w stylu późnego renesansu. 3 Niemieckie gimnazjum – pośrodku Wałów Gubernatorskich – późniejsze II Gimnazjum. Obiekt ten oczywiście nie istniał jeszcze w czasach najazdu szwedzkiego – autor wymienia go tylko dla określenia miejsca. 4 Chodzi o kościół MB Gromnicznej obok pałacu arcybiskupiego i seminarium duchownego rzym.kat., zbudowany w połowie XVII w. dla ss. Karmelitanek bosych z fundacji Jakuba Sobieskiego, ojca króla. |