Strona główna O nas Kwartalniki Rozmowy Sylwetki Słownik Archiwalia Publikacje Wydawnictwa
Kontakt

ul. Piłsudskiego 27,
31-111 Kraków
cracovialeopolis@gmail.com

Facebook

KWARTALNIKI

2005 | 2004 | 2006 | 2003 | 2007 | 2001 | 2002 | 2000 | 1999 | 1998 | 1997 | 1996 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017 | 2018 | 2019 | 2020 | 2021 | 2022

Ks. dr Michał Bajcar, ŻYCIE RELIGIJNE POLAKÓW NA UKRAINIE

KIERUNEK MYŚLI
1. Zmiana sytuacji religijnej na Ukrainie od „pierestrojki” Gorbaczowa, a mianowicie od okresu 1988–1991.
2. Wyzwania, które stanęły przed Kościołem i wspólnotami religijnymi: uleczyć człowieka, wrócić mu tożsamość, godność, pomóc odnaleźć każdemu jego własne korzenie – wszystko to, co zostało zabrane, zniszczone i co da się naprawić – dużo pozytywnego już się dokonało. Potrzeba czasu, nie pośpiechu, i wielkiej roztropności z właściwym kierunkiem leczenia, czyli wizją praktyczną.
3. Zbyt szybkie procesy religijne ludzi niereligijnych i upolitycznienie wspólnot religijnych, innymi słowy: polityka wdarła się do świątyń.

Do roku 1989, do „pierestrojki”, Kościół łaciński istniał w bardzo skromnych warunkach – po prostu można powiedzieć: ratował się jak mógł i zmagał z ogromną machiną władzy, która za wszelką cenę chciała go zniszczyć. W latach 60. Nikita Chruszczow mówił, że w latach 70 ja wszystkim pokażę ostatniego wierzącego w Związku Radzieckim. A co się stało i jest dzisiaj?

STAN KOŚCIOŁA ŁACIŃSKIEGO W PAŃSTWIE UKRAIŃSKIM
OBECNIE, ADMINISTRACYJNIE
Kościół parafialny w Gródku Jagiellońskim, stan przedwojennyKościół łaciński na Ukrainie obecnie obejmuje jedna metropolia lwowska, która składa się z archidiecezji lwowskiej (3 biskupów, 11 dekanatów, seminarium w Brzuchowicach, 4 obwody) i 6 diecezji: kijowsko‑żytomierska (3 biskupów, 11 dekanatów, seminarium w Worzelu, 4 obwody), kamienieckopodolska (2 biskupów, 8 dekanatów, seminarium w Gródku Podolskim, 2 obwody), łucka (1 biskup, 2 dekanaty, 2 obwody), mukaczewska (1 biskup, 11 dekanatów, 1 obwód), charkowsko-zaporoska (2 biskupów, 7 dekanatów, 7 obwodów), odesko‑symferopolska (2 biskupów, 5 dekanatów, 5 obwodów).

STAN ARCHIDIECEZJI LWOWSKIEJ obrz. łac. PRZED II WOJNĄ ŚWIATOWĄ
Według danych statystycznych z 1939 roku, jak podaje ks. bp Urban, do Kościoła rzymskokatolickiego w Archidiecezji Lwowskiej obrządku łacińskiego należało 1 079 108 wiernych. Pod względem administracji kościelnej, archidiecezja obejmowała 28 dekanatów i 416 parafii. Skład personalny duchowieństwa na dzień 5.11.1939 r. zamykał się wielkością rzędu 805 kapłanów.

STAN KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO NA DAWNYCH KRESACH POLSKI PO II WOJNIE ŚWIATOWEJ
    Kościół grecki
Kościół katolicki obrządku greckokatolickiego na tzw. synodzie lwowskim w 1946 r. uległ całkowitej likwidacji. Unici znaleźli opiekę duszpasterską w czynnych parafiach łacińskich. Większość duchowieństwa i wiernych została wcielona do cerkwi prawosławnej, a kto nie podporządkował się władzy sowieckiej, był prześladowany lub zsyłany na Sybir. Cerkiew greckokatolicka zeszła do podziemia, ale istniała, a to zawsze dzięki ofiarnej, odważnej i niebezpiecznej pomocy Kościoła łacińskiego i naszych kapłanów. Sporadycznie i w całkowitej konspiracji nabożeństwa dla grekokatolików prowadzili tajni kapłani. Dzięki staraniom proboszcza katedry lwowskiej, o. Rafała Kiernickiego, spośród katedralnych ministrantów około 10 zostało kapłanami obrządku greckokatolickiego. W podobny sposób pomagali grekokatolikom inni kapłani łacińscy, a także kapłani ze wschodniej Ukrainy, a mianowicie dając schronienie, wspierając materialnie kapłanów i świeckich. Pamiętam, że jak byłem młodym chłopakiem i ministrantem, nikt nie robił różnicy, wszyscy byliśmy wierzącymi, katolikami w jednym Kościele.
Każda pomoc łacińskich kapłanów dla unitów w oczach władz była odbierana jako przestępstwo względem władzy radzieckiej. Największym przestępstwem, za które groziło nawet zamknięcie kościoła, było spowiadanie wiernych przez księży z podziemia obrządku greckokatolickiego. Cerkiew greckokatolicka i jej hierarchia zostały wskrzeszone w 1989 roku. (Dziwna prawda: obecnie niektórzy z tych duchownych greckokatolickich i wiernych, którzy chronili się i wyrośli w kościele łacińskim, mają niechętny, wręcz można powiedzieć, wrogi stosunek do tego samego Kościoła, do Polaków. To tajemnica nawet dla mnie, który się na Kresach urodziłem).
    Kościół łaciński
Po wyjeździe księdza arcybiskupa Eugeniusza Baziaka i zdecydowanej większości wiernych obrządku łacińskiego Archidiecezja Lwowska mocno się skurczyła. Zostało otwartych zaledwie kilkanaście świątyń, a kapłanów było jeszcze mniej. Wierni łacinnicy trzymali się kościołów, które pozostały otwarte dzięki ofiarnej postawie polskich kapłanów. A to sprawiało, że zostawał ksiądz i stamtąd ludzie nie chcieli wyjeżdżać. Ci kapłani ofiarnie, z narażeniem życia, służyli wszystkim ludziom, różnych narodowości, kto szukał Boga.
W tym miejscu trzeba zaznaczyć i śmiało możemy mówić, że wierni łacinnicy, którzy zostali z różnych przyczyn i nie wyjechali, byli Polakami i nimi pozostali aż do dzisiaj. Kościół był tym skrawkiem ich świętego terytorium, tą ambasadą i tym kawałkiem Kraju, któremu zmieniono granice. Wierni, Polacy, którzy mieli kościół czynny blisko lub w niedalekich odległościach, byli w tej sytuacji szczęśliwsi, co dawało mocny azyl dla własnej tożsamości (moja babcia nie wyjechała, ponieważ został ksiądz w parafii i ona z rodziną została. Przy tym właśnie mówiła, że tu jest moja Polska, gdzie jest mój dom i mój kościół).
Natomiast inna grupa Polaków, w miejscowościach, gdzie nie było kościoła lub z innych przyczyn nie mogli do niego dojechać, asymilowała się ze społeczeństwem ukraińskim (zależało to od wielu czynników, a zazwyczaj w obawie o rodzinę, dzieci). I ta grupa Polaków po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości, pamiętając swoje korzenie, też próbowała otwierać zamknięte kościoły czy je budować, a także tworzyć Polskie Towarzystwa. W tym momencie rodzi się trudna kwestia do rozwiązania dla Kościoła: czy pomóc tym ludziom wrócić do tożsamości, przynajmniej tym, którzy chcą, czy wszystkich zrównać i skorzystać z łatwiejszej drogi i traktować ich jako wiernych łacinników, ale już Ukraińców (zdania w tej trudnej kwestii są podzielone).
Warto wymienić miejscowości, w których były otwarte kościoły po wojnie, do „pierestrojki”:
–    województwo lwowskie: Lwów (katedra i św. Antoni, do lat 60. kościół św. Marii Magdaleny), Stryj, Sambor, Mościska, Nowe Miasto, Złoczów,
–    województwo tarnopolskie: Borszczów, Hałuszczyńce i Krzemieniec (jako jedyna parafia należąca przed II wojną światową do diecezji łuckiej),
–    w województwie stanisławowskim nie uchował się ani jeden kościół,
–    natomiast w województwie czerniowieckim, które należało przed II wojną światową do diecezji Jassy w Rumunii, był czynny tylko kościół w Czerniowcach.
Warto wymienić niektórych kapłanów‑bohaterów, którzy spełniali do końca obowiązek płynący z łaski powołania, a mianowicie: ks. Ignacy Chwirut, ks. Józef Hałuniewicz, ks. Karol Jastrzębski, o. Serafin Kaszuba, o. Rafał Kiernicki, ks. Hieronim Kwiatkowski, ks. Ludwik Seweryn, ks. Jan Cieński – późniejszy biskup, ks. Henryk Mosing, ks. Jan Olszański – późniejszy biskup kamieniecko‑podolski, ks. Bronisław Mirecki, ks. Jakub Macyszyn, ks. Wojciech Olszowski, ks. Jan Szetela, ks. Edward Saletnik, ks. Skrobacz, ks. Franciszek Krajewski w Czerniowcach, ks. Tadeusz Hoppe w Odessie.
Na cmentarzu w Hałuszczyńcach na grobie ks. Bronisława Mireckiego, który zmarł w roku 1986 w wieku 83 lat, jest taki napis: W trudnych czasach poświęcił się, nie opuścił nas i pozostał z nami na zawsze jako Dobry Pasterz.
Obecnie Archidiecezja Lwowska obrządku łacińskiego liczy 154 000 wiernych, obejmuje obszar 68 000 km2, co równa się powierzchni czterech obwodów (lwowski, tarnopolski, stanisławowski i czerniowiecki). Archidiecezja liczy 271 parafii w 11 dekanatach, które obsługują kapłani w liczbie 95 diecezjalnych i 45 zakonnych.
Warto wspomnieć czas nominacji przez Ojca św. Jana Pawła II ks. bp. Mariana Jaworskiego na arcybiskupa lwowskiego obrz. łac. 16 stycznia 1991 roku. Arcybiskupowi Jaworskiemu nie w takich realiach przyszło zaczynać, a należałoby zaznaczyć, że przybył on jako Pasterz do Archidiecezji, do wiernych, którzy cierpieli na brak hierarchii, czekali na nią, ale jednak przetrwali i nie poddali się i nie było to puste miejsce, lecz konkretne miejscowości i żywi pragnący Boga wierzący (starsze osoby w każdej miejscowości, które utrzymały kościoły i o kościoły starały się to są przede wszystkim Polacy, także Niemcy, Litwini, Ukraińcy; to jest ten prawdziwy skarb – semper fidelis, do którego można coś nowego przeszczepić, a bez niego nic na pustym miejscu nie wyrasta tak szybko).
W takiej rzeczywistości i skomplikowanych warunkach przyszło zaczynać księdzu Arcybiskupowi swoje pasterzowanie. Zanim pasterz zaczął wchodzić w tajemnice życia państwowego, religijnego, społecznego, a szczególnie ludzkiego, to już usłyszał deklaracje głowy Ruchu Narodowego Ukrainy Czornowoła we Lwowie, że on nie akceptuje takiego stanu rzeczy. W tym czasie, kiedy ze stolicy Kijowa wiał łagodny wiatr napawający optymizmem i nadzieją, to we Lwowie, do którego wracał pasterz, zawiewał wiatr chłodu i złości. Aby uniknąć konfrontacji i niepotrzebnych emocji, Jego Ekscelencja zdecydował się na zwykłe i bez rozgłosu objęcie swojej katedry w maju 1991 r.
Ten sam kościół po dewastacji i odnowie. Oba zdjęcia zapożyczono z wyd. „Kościoły  i klasztory …” pod red. J. OstrowskiegoTrzeba zaznaczyć, że po odzyskaniu niepodległości Ukraina jako państwo stworzyła dobry system prawny, zapewniający wszystkim obywatelom wolność religijną, możliwość kultywowania swojej kultury, tradycji, języka. Również w tych kwestiach dotyczących mniejszości narodowych, a jest ich na Ukrainie niemało. Były wydawane różne dokumenty przez prezydenta, parlament, premiera, władze miejscowe, lecz w kwestii ich realizowania władza na różnych szczeblach sobie nie radzi, ponieważ nie widać przez 18 lat niepodległości Ukrainy konkretnej woli, w którym kierunku chciałaby i ma iść. To przecież elementy niepodległości państwa, gdy obywatele mają zapewnione prawa do wolnego i równego rozwoju, w tym religijnego, oraz budują swoje państwo, a ono, budowane przez wszystkich, chroni obywateli i samo się rozwija i wzmacnia (mam tu na myśli problem oddania plebanii w Gródku, który trwa 18 lat... Obietnica bez pokrycia. Podobna sytuacja z innymi obiektami sakralnymi, jest ich kilkadziesiąt).
Po upadku komunizmu i totalitarnego reżimu społeczeństwo mogło z ulgą odetchnąć, a nadzieja, która się pojawiła, dawała wszystkim oprócz radości wiele powodów do braku optymizmu. Rozpoczął się proces powolnego umierania systemu, który ciągle myślał za naród, za każdego człowieka. Zaczynał umierać mechanizm, ale proces, który on zapoczątkował, nadal trwa w umysłach ludzkich. Jest to bardzo skomplikowana rzecz i można ją jedynie zauważyć, żyjąc z tymi ludźmi. Każda sytuacja życiowa niesie ze sobą możliwość odnalezienia klucza do tych trudnych spraw, a mianowicie ze spotkań z różnymi ludźmi, ich zachowaniami, ich sposobem myślenia. Człowiek jako obywatel państwa i w tymże samym czasie wierny wspólnoty kościoła – on jest obiektem zainteresowania i pracy.
Kolejnym problemem, z którym zmaga się Kościół łaciński na Ukrainie, jest stan materialny Kościoła, czyli świątynie jako miejsce kultu i modlitwy. Niewiele zabytków na kresach przetrwało okres komunizmu bez uszczerbku. Kościoły i klasztory rzymskokatolickie należą, obok zespołów pałacowych, do grupy, która pod rządami wojujących z religią komunistów doznała największej szkody. Większość z nich władze sowieckie zamknęły dla kultu, przeznaczając do innych celów. Spichlerze, magazyny nawozów sztucznych, hale targowe, dworce autobusowe, więzienia, koszary, a nawet szpitale psychiatryczne – to tylko kilka przykładów nowej funkcji, zacierającej pierwotny charakter obiektu.
Sporą grupę stanowią świątynie, które władze sowieckie celowo wysadziły w powietrze. Pod koniec lat sześćdziesiątych i w latach siedemdziesiątych fala rujnacji szalała najmocniej. W tym czasie został wysadzony w powietrze kościół parafialny w Tarnopolu w stylu neogotyckim, poświęcony w 1908 r. z udziałem arcybiskupa-metropolity Józefa Bilczewskiego, dzisiaj naszego świętego pasterza. W 1912 r. miały miejsce w tym kościele prymicje ks. Eugeniusza Baziaka, tarnopolanina, który został później arcybiskupem lwowskim.
Upadek komunizmu na Ukrainie przyniósł nadzieję na zmianę sytuacji. Wiele świątyń zwrócono odradzającym się parafiom rzymskokatolickim. Wierni niemal natychmiast, najczęściej własnymi siłami i z wielkim entuzjazmem, podjęli konieczne prace naprawcze i remontowe. W tym czasie zmian i nadziei Polaków i innych mniejszości narodowych państwo ukraińskie nic nie zrobiło, aby ludzie innych narodowości mieli swoje centra kulturowe, własne szkolnictwo, prasę, radio. Jednym słowem państwo nie wyszło naprzeciw oczekiwaniom Polaków: wszystko, co mają oni na Ukrainie, mają dzięki Kościołowi, później Towarzystwom, a te z kolei wspomaga Polska, a nie kraj, w którym żyją. I dlatego Polacy tak kurczowo i zajadle trzymają się swoich kościołów i ich bronią, bo to jest jedyna instytucja, którą tworzą, w której wzrastają i czują się bezpieczni i chętnie przyjmują innych na ewangelicznych zasadach, dzieląc się całym bogactwem łacińsko-rzymskiej cywilizacji, która daje każdemu człowiekowi poczucie wolności, tożsamości i odpowiedzialności za siebie, rodzinę, kościół i ostatecznie kraj, w którym żyje. Tylko Kościół wcześniej nigdy tych ludzi nie zawiódł, co w obecnych czasach nowości i młodości bywa różnie.
I tak naprawdę śmiało można powiedzieć: to młode państwo ukraińskie bardziej potrzebuje silnego kościoła łacińskiego i świadomych, religijnych, mądrych Polaków na Ukrainie niż Polacy potrzebują państwa, które i tak mało co dba o własnych obywateli (tak samo możemy powiedzieć o innych wspólnotach religijnych, a w nich o wiernych Ukraińcach, Rosjanach czy innych mniejszościach narodowych). Kraj to konkretni ludzie, a nie wirtualna rzeczywistość i szkoda, że tak niewielu rządzących na Ukrainie to rozumie.
ŚWIĄTYNIE NASZE W UŻYTKU INNYCH
Dużą grupę dawnych kościołów zamieniono na cerkwie greckokatolickie bądź prawosławne. W tych przypadkach, jeżeli nie brano pod uwagę argumentów i norm prawno-historycznych, robiło się wielkie zamieszanie. Trzeba być wdzięcznym mądrości ludzi, którzy w miejscowościach, gdzie dawniej była świątynia rzymskokatolicka, a nie było greckokatolickiej czy prawosławnej, używają kościoła przez te właśnie wspólnoty, ponieważ nie ma wiernych łacinników. Przystosowanie obiektów do nowej funkcji liturgicznej niesie ze sobą zagrożenie dalszego zniekształcenia ich architektury i wyposażenia. Jest wszakże i pewną szansą. Zdarza się bowiem, że uświadomienie nowym użytkownikom wartości „dziedziczonych” dzieł pozwala uniknąć bezsensownych zniszczeń.
Ten sposób podejścia do problemu zwrotu świątyń był stosowany w czasie „pierestrojki”, kiedy rządziła administracja sowiecka w tym nowym duchu wolności religii i sumienia, kiedy władza jeszcze miała coś do powiedzenia.
Obecnie sytuacja zmieniła się, i to w gorszą stronę. Stosuje się dzisiaj zasadę ... my mamy władzę i my decydujemy, jak interpretować prawo. W tym przypadku dziwna jest postawa niektórych duchownych grecko­katolickich i także urzędników, w większości grekokatolików, a mianowicie mówią oni do wspólnot prawosławnych, które użytkują dzisiaj cerkwie, iż powinni oddawać świątynie, bo były przed wojną greckokatolickie, a kiedy wspólnoty łacińskie starają się o odzyskanie swoich kościołów, to słyszą od strony greckokatolickiej stwierdzenie – a to przed wojną było wasze, a teraz to nasze, bo my mamy władzę i my decydujemy, do kogo co ma należeć (bolesny przepadek: greko­katolicy w Komarnie mają dwie własne świątynie i jeszcze zabrali kościół, taki stan rzeczy trwa od 1991 r., bo to oni sami stanowią prawo. Inny przykład – pozytywny, gdy chodziło o oddanie plebanii w Strzałkowicach koło Sambora. Miejscowa władza na miejscu w ciągu kilku miesięcy rozwiązała problem i na obecny czas już jest pięknie odremontowany budynek, który razem z kościołem upiększą wieś. A tok myśli pani sołtys był taki, że ksiądz i wspólnota kościoła jest częścią społeczności gminy i problem dawnej plebanii, czyli mieszkania dla kapłana i nauki dzieci i młodzieży w nim, trzeba rozwiązać tak, aby skorzystała cała społeczność, ponieważ ksiądz jest osobą publiczną dla ludzi, a nie sam dla siebie).
Zdarza się też tak, że po otrzymaniu do wykorzystania świątynie łacińskie wspólnoty greckokatolickie lub prawosławne zaczynają przebudowywać budowlę sakralną na styl wschodni i wtedy traci się wartość architektoniczną i piękno sztuki sakralnej. Dobitnym przykładem tej niesprawiedliwości jest wspomniany kościół w Komamie, zabytek klasy zerowej. Rzymscy katolicy muszą adaptować grobową kaplicę na cmentarzu.
Kościół dominikanów w Tarnopolu, jeden z najwspanialszych zabytków polskich przełomu baroku i rokoko z XVIII wieku, też klasy zerowej, został na siłę zabrany przez wspólnotę greckokatolicką. Wierni łacinnicy musieli gromadzić się w kaplicy na cmentarzu, a od 2008 roku mają nowo wybudowany kościół.
Te okoliczności – innym słowem można je nazwać nienormalnościami – są największym wyzwaniem dla ks. abpa Mieczysława Mokrzyckiego i wszystkich kapłanów pracujących w archidiecezji lwowskiej na linii państwo-Kościół i Kościół-państwo, Kościół łaciński i Cerkiew greckokatolicka czy prawosławna.
Przełom 1989 roku przyniósł możliwość konfrontacji wyobrażeń z rzeczywistością. Kościół łaciński na Ukrainie w całości, a archidiecezja lwowska w szczególności, stały się teraz polem bitwy o ludzi i ich sumienia, o tożsamość. Na kościół padł ciężar uzdrawiania samego człowieka, który jest drogą Kościoła i fundamentem każdego państwa.
Paradoks polegał na tym, iż w każdej wspólnocie religijnej był człowiek, który szukał Boga, Jego pragnął i w tymże samym czasie był człowiek, który walczył z Bogiem, Kościołem i zwalczali się nawzajem. Do tego dochodzi jeszcze splądrowanie przez władzę sowiecką duchowo-moralne społeczeństwa, które potrzebuje leczenia i uzdrowienia.

*  *  *
Ukraina i Kościół na Ukrainie potrzebują tożsamości, która została zabrana ludziom mieszkającym w tym kraju. Wspólnoty religijne posiadające swój nadprzyrodzony charakter wiary w Boga, Jezusa Chrystusa, poprzez mądre w duchu Ewangelii i troski o każdego człowieka – skierowania wszystkich potrzebujących pomocy do właściwego lekarza (mentalność miejsca i każdy człowiek jako osoba indywidualna).
Jeżeli dzisiaj uniwersalność Kościoła uczy nas o jedności, Unia Europejska jednoczy się w jeden organizm ekonomiczno‑społeczny, to kraje na postsowieckiej przestrzeni i ludzie w nich żyjący potrzebują ­procesu stania się sobą, znalezienia i wszcze­pienia do swoich korzeni, zbliżenia się do własnej kultury, religii, języka, nauczenia się akceptacji innych, a do tego potrzeba czasu i pomocy Ducha Świętego. Niektórzy mówią, że trzeba się spieszyć, bo ludzie odchodzą do sekt. Mogę Państwa zapewnić, iż w ciągu 10 lat mojej pracy w Gródku żaden wierny nie poszedł do sekty.
Tajemnica perełki, którą jest Lwów i Kresy, a mianowicie jedni mogli stworzyć ją, w niej zgodnie żyć i z niej korzystać, natomiast inni dostali perełkę, ale nie potrafią nie tylko z niej skorzystać, lecz nawet docenić, co dostali…
Na zakończenie chcę powiedzieć taką rzecz: nie zapominajmy jeszcze o tym, że teren byłego Związku Radzieckiego jest jednym wielkim cmentarzyskiem, ta ziemia kryje wiele tajemnic ludzko-boskich i bosko-ludzkich, na które można znaleźć odpowiedź tylko z perspektywy śmierci i wieczności. Ile niewinnych ludzkich żywotów urwanych, szlachetnych planów niezrealizowanych, mszy św. nieodprawionych, spraw niedokończonych, grzechów nieodpokutowanych, dzieci nienarodzonych, krwi niewinnej przelanej. Czy o tym pamiętamy i o pomoc Bożą prosimy?

Autor jest proboszczem w Gródku Jagiellońskim.