Strona główna O nas Kwartalniki Rozmowy Sylwetki Słownik Archiwalia Publikacje Wydawnictwa
Kontakt

ul. Piłsudskiego 27,
31-111 Kraków
cracovialeopolis@gmail.com

Facebook

KWARTALNIKI

2005 | 2004 | 2006 | 2003 | 2007 | 2001 | 2002 | 2000 | 1999 | 1998 | 1997 | 1996 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017 | 2018 | 2019 | 2020 | 2021 | 2022

Anna Pawlak, CISNĄ SIĘ WSPOMNIENIA...

Nasza wierna Czytelniczka, pani Anna Pawlak, zamieszkała dziś w Toruniu, nadesłała nam swoje wspomnienia, jakie wzbudziła w Niej lektura czwartego numeru CL z ubiegłego roku (CL 4/09). Miło nam było to czytać…

1. Czytając Przysięgę na lwowskim polu… (na str. 2) miło mi było wspomnieć te czasy na żywo. Mieszkaliśmy (rok 1925) przy ul. Gipsowej 32. Chodziłam do szkoły im. Marii Magdaleny, co było dla sześciolatki daleko, więc rodzice przenieśli mnie do pobliskiej szkoły im. H. Sienkiewicza – duży czerwony budynek wyróżniał się swą wielkością wśród domów i willi mieszkańców. Uczyłam się w tej szkole 6 lat. Dzieci wiedziały, czym ta szkoła była, jakim patriotycznym miejscem dla Obrony Lwowa.
2. Na str. 3. Obraz malarza Stanisława Batowskiego Lwów, listopad 1918 r. – atak na Cytadelę. Odżyła moja pamięć. Willa prof. Batowskiego (przy ul. św. Zofii) została całkowicie zburzona, nieoceniona strata. Państwo Batowscy wobec tego zamieszkali w naszym mieszkaniu, u naszej mamy przy ul. Pułaskiego 14. Staruszkowie ledwie się trzymali po tej życiowej stracie. Raz odwiedził ich syn Henryk z Krakowa. Z biegiem czasu zaszła potrzeba wyjazdu ze Lwowa, o czym Profesor nie chciał słyszeć – do końca życia Lwowa nie opuści – co też się stało.
3. Wiersz Inki Czechowicz. Tak to było, że razem chodziłyśmy do Gimnazjum SS. Nazaretanek (Unii Lubelskiej 9) – nawet siedziałyśmy razem w tej samej ławce! Inka (jako rodzina wojskowa) została z matką i siostrą Teresą w 1940 r. wywieziona do Semipałatyńska i tam pracowała w cegielni. Pisała do nas piękne, żałosne wiersze, a myśmy nic nie mogli pomóc oprócz wysyłanych paczek z żywnością skromną. Inka siłą losu drogą okrężną dostała się do Londynu i tam po latach pobytu zmarła na serce.
Załączam serdeczne pozdrowienia lwowsko-toruńskie. Mam 90 lat życia, a dużo o Lwowie pamiętam. Jak to prędko przeleciało!

I jeszcze z drugiego listu Pani Anny:
Po przyjeździe (z Poznania) do Lwowa w 1925 r. zamieszkaliśmy w profesorskiej kamienicy przy ul. Gipsowej 32 – była to kamienica zbudowana przez Politechnikę Lwowską dla profesorów pracujących na tej uczelni. Z czasu naszego mieszkalnego pobytu pamiętam nazwiska tych profesorów, a m.in. Kazimierza Idaszewskiego (z żoną Niemką), Antoniego Plamitzera z rodziną, Witolda Aulicha z rodziną i krótko mieszkającego prof. Bryłę. Niedaleko nas, przy ul. Gipsowej, mieszkał też prof. Pazdro z synami.
Nasze pięciopokojowe mieszkanie było piękne, a w nim czteroosobowa dzieciarnia mogła swobodnie rosnąć i bawić się. Z biegiem lat, gdy mieliśmy już za sobą saneczkowe zjazdy z górek Franza i wypady na łyżwy na tzw. „Pełczynie” – lwowskie szkoły były dla nas otwarte. I tak IV Gimnazjum męskie im. Jana Długosza, żeńskie im. Królowej Jadwigi (jeszcze w starym budynku przy ul. św. Mikołaja, potem przy ul. Potockiego), gimnazjum ss. Nazaretanek oraz Szkoła Ćwiczeń przy szkole im. Marii Magdaleny.
Dla nas, uczącej się młodzieży, szkoły, do których uczęszczaliśmy, oraz Konserwatorium Muzyczne przy ul. Chorążczyzny, były (z ul. Gipsowej) za daleko. Rodzice postanowili przeprowadzić się bliżej miasta – na ul. Szaszkiewicza 3. Była to mała, zamknięta ulica, boczna Sapiehy, blisko Sykstuskiej. Ale źle się nam tam mieszkało. Naprzeciw naszej kamienicy było ukraińskie konserwatorium muzyczne, w którym Ukraińcy odbywali swoje śpiewno-grające ćwiczenia, a wieczorem głośno puszczali filmy, w czasie których nie mieliśmy chwili spokoju.
Rodzice znaleźli lepszy sposób na życie. Przeprowadziliśmy się na ul. Herburtów 1a, do willi-zameczku wśród sosen i zieleni. Nareszcie byliśmy szczęśliwi – ale nie na długo! Willę tę w niedługim czasie zakupił Henryk Kistryn, z zamiarem utworzenia tam gimnazjum dla chłopców.
Niestety trzeba było znowu się przeprowadzić, tym razem na ul. Kadecką (zdaje się 40). Kamienica była nowoczesna, robiła piękne wrażenie.
Nastąpił wrzesień 1939 roku, a z nim okrutna wojna. Zostaliśmy sami, walcząc z ruskami i Niemcami. 22 IX zabrał nam mieszkanie jakiś radziecki oficer, więc znowu eksmisja. Znaleźliśmy się przy ul. Ziemiałkowskiego 8, z dwiema rodzinami „bieżeńców”. Co robić? Sowieci znaleźli radę, przez wywóz, ale myśmy się ochronili.
22 VI 1941 weszli do Lwowa Niemcy. Z kamienicy przy ul. Ziemiałkowskiego zrobili lazaret dla swoich rannych żołnierzy. Nie dało rady. Musieliśmy się wyprowadzić na ostatni adres – Pułaskiego 14.
Z tego mieszkania w 1946 r. już tylko moja Mama – po śmierci staruszków Batowskich – musiała wyjechać z prawie pustym plecakiem – musiała, bo pod groźbą wyjazdu na wschód zdecydowała się spotkać z resztą rodziny w Krakowie.
Przeżyliśmy tę wojnę – co było cudem. A dziś? Z sześcioosobowej rodziny żyję tylko ja z lwowską pamięcią i Bożą Łaską.

Bardzo serdecznie dziękujemy, Pani Anno, za te wspomnienia. Prosimy o dalsze!


ANNA PAWLAK, z d. Borowicz, ur. 1920 w Poznaniu. Od 1925 do końca II wojny we Lwowie, uczęszczała do Gimn. ss. Nazaretanek. Studia na Wydz. Farmaceutycznym AM w Gdańsku. Praca i kierownictwo w kilku aptekach na Pomorzu. Obecnie mieszka w Toruniu.