|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
KWARTALNIKI2005 | 2004 | 2006 | 2003 | 2007 | 2001 | 2002 | 2000 | 1999 | 1998 | 1997 | 1996 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017 | 2018 | 2019 | 2020 | 2021 | 2022
Ewa Brodzisz-Śliwicka, CO WARTO WIEDZIEĆ O LWOWIENa samym pograniczu stepowego Podola, tuż przy głównym europejskim dziale wód, w krainie zwanej Roztoczem, rozpościera się lwowsko-lubieński płaskowyż. Zeszła się tu troista rzeźba i przyroda: stepu, nizin i gór. Z właściwości terenu wypływają odrębne stosunki klimatyczne Lwowa (temperatura, ilość opadów, kierunek wiatru). Miasto ma łagodniejszy klimat, a jego cechy klimatyczne zależą także od jednej osobliwości przyrodniczej: Lwów usytuowany jest na wielkim europejskim dziale wód. Miasto nie ma wielkiej rzeki, natomiast tuż nad śródmieściem przebiega granica zlewisk. Dokładnie na tym dziale leży kościół św. Elżbiety, a dalej na Zniesieniu fabryka wódek Baczewskiego. Woda deszczowa ściekająca z dachu kościoła płynie z jednej strony do Morza Czarnego, a z drugiej do Bałtyku. Natomiast w dorzeczu Dniestru rozsiadł się Dworzec Kolejowy.
Również flora we Lwowie i pod Lwowem jest inna niż w innych częściach Polski: czarnomorska sąsiaduje z bałtycką. Rośliny z różnych stron żyją zgodnie obok siebie. Karpacki widłak rośnie na skałach pod Brzuchowicami, północne astragalusy w lasach sosnowych nad stawem Janowskim, wołyńskie storczyki i sasanki w Hołosku i Zubrzy, sasanka wołyńska dochodzi do Piaskowej Góry, podobnie jak tojad mołdawski i jaskier kaszubski dalej na zachód nie sięgają. Z Karpat zabłąkała się paproć „jeleni język”, a z dalekiego południa zawędrował na ziemię lwowską krzew, zwany tu „kłokoczką”, której nasiona służą jako paciorki do robienia różańców. Istnieje jeszcze owoc nieznany w innych rejonach Polski, a jego początek wywodzi się z przedmieścia lwowskiego. Owoce te są duże, czarne i słodkie, coś pomiędzy wiśnią i czereśnią; jako mieszaniec pomiędzy tymi dwoma rodzajami został nazwany „czerechą kleparowską”, bowiem na przedmieściu Lwowa, na Kleparowie, drzewo to po raz pierwszy znaleziono, a potem uprawa w Dublanach i w Wólce Kapitańskiej na Zamarstynowie wyprowadziła czerechę w świat. Już w 1858 roku w Pomologii Dochnala jest opisana pod nazwą Kleparover Suess-Weichsel, we Francji nosi nazwę Griotte de Kleparow. Fauna też jest bogatsza o gatunki nie znajdowane w innych częściach Polski. Żaba „moczarowata” przynależy do elementów niżu północnego, a żaba „śmieszka” jest mieszkanką dalekiego wschodu. Motylek, zwany „dostojką”, którego miejsce zasiedlenia jest na wschodzie, od Pekinu po Krym, u nas lata między Lwowem i Winnikami. Rozmaite są odmiany roślin i zwierząt, rozmaity jest też człowiek lwowski. On też przyszedł z różnych stron. Lwów leżał na szlaku handlowym, spotykali się tu, a często osiadali na stałe przybysze ze wschodu i zachodu, z północy i południa. Według Jana Czekanowskiego, antropologa i etnologa, profesora Uniwersytetów we Lwowie i Poznaniu, typ lwowianina to blondyn o okrągłej twarzy, zielonkawych oczach, ambitny, żyjący z rozmachem, spostrzegawczy, wytrwały i zawzięty. Ale do tego dochodzi krew ormiańsko‑grecko-turecko-tatarsko‑niemiecko-włoska i miesza się z tą lwowską. Jednakże ta krew zmieniała tylko cechy fizyczne lwowianina. Lwowianin nie dawał się nigdy ani „zgermanizować”, ani „zruszczyć”, natomiast obcy przybysz, osiedlając się we Lwowie, szybko ulegał spolszczeniu. Kto już dziś pamięta, że nazwy Kulparków i Zamarstynów poszły od niemieckich, tu osiedlonych, rodów Goldbergów i Sommersteinów, a ojciec wielkiego poety Wincentego Pola nazywał się Poell i był austriackim urzędnikiem. A Grek Konstanty Korniakt? To jemu zawdzięczamy sławną i piękną wieżę, zdobiącą Lwów do dzisiaj. Lwów był miastem handlowym. Tu przybywali z towarem między innymi Ormianie, a oczarowani urodą mieszczek i szlachcianek lwowskich, żenili się z nimi i osiadali na stałe. Kupcy byli bogaci, więc budowali dla siebie wspaniałe kamienice, bogato zdobione w stylu wschodnim. Dlatego architektura miasta różni się nieco od architektury innych miast Polski. Żeniąc się ze szlachciankami stawali się sami szlachcicami, a status szlachcica (sprawa honoru) nie pozwalał dalej zajmować się handlem, który w związku z tym przechodził w ręce napływających Żydów. Język lwowski też jest inny. Obserwatorzy w dawnych czasach mówili, że jest nieporządny. Wytykali „tajojkom”, że noszą krawatki i cwikiery, a wódkę piją z flaszki, a nie z butelki. Wiadomo, że lwowianin nie śpi tylko spi, i nie śpiewa lecz spiewa. Akcent w języku lwowianina pada na tę samą, drugą od końca, zgłoskę co w języku centralno-polskim, ale na wymówienie zgłoski akcentowanej lwowianin używa tak wielkiej siły wydechu, że na wymowę sąsiednich zgłosek brak mu już powietrza. Dzięki temu w języku lwowskim tyle niedopowiedzianych do końca samogłosek. A lwowianki mówią wdzięcznie jak Japonki: Ta tatu, ta ja tu. Miał Lwów jeszcze jedną wielką wartość, która stanowiła o duszy miasta – to prawdziwy lud miejski. Żaden proletariat miejski, ale prawdziwy lud miejski. Z tego ludu wyszedł niejeden wielki, zasłużony dla miasta człowiek, jak na przykład syn mularza Ozimka na Łyczakowie, J.B. Zimorowicz, historyk, poeta, burmistrz i obrońca miasta. Był to lud mocny, bitny, często o niewyparzonej gębie, ale umiejący słuchać i zawsze gotowy na wezwanie, gdy ktoś potrafił go porwać w jakiejś sprawie dla miasta. Gdy trzeba było sypać Kopiec Unii Lubelskiej – pierwsi chwytali za taczki i łopaty, gdy trzeba było bronić miasta – chwytali za broń. I lwowski batiar – śpiewa, bo lubi; piosenka przedmiejska jest zadziorna, zuchwała i sentymentalna. Nie tylko przedmieście śpiewa. Ulica lwowska również. Mówi, myśli i żyje głośno. Czasem za głośno. Batiar przetrwał wszelkie zawirowania dziejowe i wszędzie w Polsce czuje się jak w domu. Gdziekolwiek wypadnie mu się znaleźć, uczy ludzi swojej wiary. Cała Polska wtóruje jego tęsknocie za Lwowem i nie może się nadziwić, że ta tęsknota nie zamiera. Batiar lwowski tęsknie śpiewa: Może uda si, że powrócym zdrów i zobaczem znowu Lwuf! Opracowano na podstawie książki Stanisława Wasylewskiego Lwów, z serii „Cuda Polski”. |