|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
PUBLIKACJEKsiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami
Szocki Józef, Księgozbiory domowe w Galicji Wschodniej 1772–1918[1/2003]Otrzymaliśmy pracę Józefa Szockiego pt. Księgozbiory domowe w Galicji Wschodniej 1772–1918 (Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, Kraków 2001). Jest to niezwykle cenne, pionierskie opracowanie, bez którego nasza wiedza o kulturze polskiej na tamtych ziemiach byłaby niepełna. Książka składa się z dwóch części: w pierwszej autor omawia dzieje tamtejszych księgozbiorów na dość szeroko potraktowanym tle historycznym tego obszaru w okresie zaborów, w drugiej natomiast zamieszcza wykaz bibliotek i dokonuje ich charakterystyki. Liczba księgozbiorów domowych, które J. Szockiemu udało się zidentyfikować, wynosi 304; spośród nich blisko 60% znajdowało się we Lwowie, a prawie 12% w okręgu przemyskim. Tych największych, powyżej 20 tysięcy tomów, było nieco ponad 8% (w tym księgozbiory Ossolińskich, Baworowskiego i Pawlikowskich); wielkości prawie połowy bibliotek nie udało się ustalić. Najczęściej właścicielami zbiorów książek byli ziemianie – w ponad 30%, profesorowie – blisko 12%, duchowni – w ok. 4% i księgarze-wydawcy – w tym samym odsetku. 116 domowych kolekcji (ponad 38%) przeszło różnymi drogami i w różnym czasie w całości do bibliotek publicznych. Jest to jeszcze jeden dowód na znaczenie kolekcjonerskich pasji – nieraz kwitowanych ironicznym uśmieszkiem – dla kultury narodowej. Praca Józefa Szockiego zapewne zostanie zrecenzowana na łamach pism profesjonalnych. Już tu jednak trzeba zwrócić uwagę, że autor nie ustrzegł się błędów i nieścisłości – przynajmniej w tej części podjętej tematyki, którą znam trochę bliżej. Pisze na przykład: Adam Jędrzejowicz zgromadził spory księgozbiór domowy (...) w Radziechowie w obwodzie samborskim (s. 95). Dwa błędy w jednym zdaniu: Radziechów nie był własnością Jędrzejowiczów, a należał do obwodu złoczowskiego. I dalej: Jędrzejowicz nabył księgozbiór domowy po Feliksie Meierze (!) z Radziechowa. Było inaczej. Księgozbiór ten, a właściwie jego część i archiwum Mierów (czyt. Mirów) odziedziczyła wnuczka Feliksa, Gabriela, żona Adama Jędrzejowicza; ulokowane one zostały w majątku Staromieście vel Stary Sambor (dziś dzielnica Rzeszowa). Może stąd wynikło umiejscowienie Radziechowa w obwodzie samborskim? Nazwisko Mier autor stale podaje w postaci Meier, co należałoby chyba czytać jako Majer? Z kolei nazwisko Dąmbskich przytaczane jest w książce dwojako: najczęściej Dąbski, a tylko sporadycznie Dąmbski, mimo iż prawidłowa jest ta druga postać. Jako kolejnego właściciela księgozbioru radziechowskiego Szocki podaje stanisława Badeniego, nie uściślając, którego ma na myśli. A było ich dwóch: Stanisław Marcin, marszałek Sejmu Krajowego galicyjskiego, i Stanisław Henryk, jego syn, działacz społeczny i znany mecenas kultury (patrz CL 3/99) Nieścisłości te wynikły, jak się zdaje, stąd, że autor nie wykorzystał kilku może mniej znanych, ale ważnych opracowań, m.in. Teresy Wyżgi Księgozbiór Radziechowski i Teresy Żurawskiej Dzieje Galerii Dąmbskich. (TK) Dodajmy jeszcze, że prof. J. Szocki należy do tych uczonych, którzy dużą część swojej naukowej twórczości poświęcają mało dotąd wyzyskanej, a przebogatej problematyce wschodniomałopolskiej; jego artykuł o lwowskiej Bibliotece Baworowskich drukowaliśmy w CL 3/99. Przykładem omawianych obecnie przez prof. Szockiego księgozbiorów niech będzie lwowska kolekcja wielkiego poety, a zarazem profesora i rektora Uniwersytetu Lwowskiego, Jana Kasprowicza. Miał on ponad 4700 książek z zakresu literatury polskiej i obcej, historii, religii, filozofii; w językach polskim, niemieckim, angielskim i francuskim, w tym stare druki, czasopisma. Pod koniec swego życia przeniósł Kasprowicz ten zbiór na Harendę w Poroninie, gdzie osiadł, a przeznaczył go dla Poznania (tamtejsze biblioteki polskie nie były tak zasobne jak lwowskie czy krakowskie) Niestety tam uległ zniszczeniu w czasie II wojny. Habent sua fata libelli. (Red.) |