|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
PUBLIKACJEKsiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami
Pollack Martin, Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach[4/2001]Dziwny twór, jakim jest olsztyńska Wspólnota Kulturowa „Borussia” (co po łacinie oznacza... Prusy) wydała dość oryginalnie ujętą książkę Martina Pollacka pt. Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach (Olsztyn 2000). Oryginalność polega na tym, że na książkę składają się głównie cytaty pisarzy z przełomu wieków XIX/XX, ze słowem wiążącym i komentarzami autora. Na odwrocie tomu napisano: Autor odkrywa ów świat dla siebie i dla nas, korzystając z wytrawnych przewodników. Są nimi świadkowie epoki, głównie pisarze żydowscy, polscy, ukraińscy, austriaccy i niemieccy, urodzeni w tej części monarchii habsburskiej. Trzeba dodać, że autor – Austriak, chyba żydowskiego pochodzenia – urodził się w 1944 r. i sam niewiele wie o opisywanej materii (świadczy o tym nie tylko koncepcja książki, ale i liczne lapsusy, przede wszystkim w zakresie nazewnictwa (park Stryjowski zamiast Stryjski; Ardzeluta zamiast Ardżeluża; Synewidzko zamiast Synowódzko; „u zbiegu Bugu i Pełtewy” zamiast Pełtwi; Nahujewyczi zamiast swojskie Nahujowice, zresztą miejsce urodzenia Iwana Franko koło Drohobycza, itd. itp.). Jedno jest pewne: zainteresowanie Pollacka wiąże się głównie z żydowskim wątkiem w dziejach Galicji – ściślej Galicji wschodniej – oraz Bukowiny. Trasę jego wyimaginowanych wędrówek ilustrują nazwy zawarte w spisie rozdziałów: po „odfajkowaniu” Tarnowa posuwa się przez Przemyśl, Drohobycz, Sambor, Stryj, Stanisławów, Żabie, Kołomyję, Brody i w końcu Lwów. Czy do tego służy Borussia?
Całe więc rozpoznanie tamtych stron odbywa się przez pryzmat żydowskości. Miasteczko w żargonie brzmi sztetl – autor stosuje więc prawie wyłącznie to określenie w odniesieniu do opisywanych miejscowości. Chętnie pisze o Rusinach, Ormianach, Niemcach, Hucułach, Bojkach, jednak tok opowiadania zawsze schodzi na Żydów. O Polakach raczej rzadko, najczęściej tak: ...lokalni urzędnicy, zgraja obłudników i złodziei, współdziałali z polskimi ziemianami, aby drzeć skórę z chłopów... |