|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
PUBLIKACJEKsiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami
Zeszyty Literackie 4/99[1/2000]• Nr 4/99 Zeszytów Literackich (kwartalnik, Warszawa–Paryż–Mediolan) poświęcony jest w przeważającej większości Zbigniewowi Herbertowi. Znajdujemy tam zarówno wiersze wielkiego Poety (w tym inedita, poświęcone Grecji), jego korespondencję, rozmowę Renaty Gorczyńskiej z nim przeprowadzoną, jak i wspomnienia o nim: Adama Zagajewskiego, Konstantego Jeleńskiego, Josifa Brodskiego, Francesco Cataluccio, Czesława Miłosza i in. W numerze sporo zdjęć Herberta z różnych okresów jego życia, a także jego rysunki. Przytoczmy na koniec zamieszczony w omawianym numerze wiersz A. Zagajewskiego (też lwowianina z urodzenia i też kandydata do Nobla):
POŻEGNANIE ZBIGNIEWA HERBERTA Z początku tylko wiśnie i śmieszny lot nietoperzy, jabłko księżyca i senna sowa, smak zimnej wody na pierwszych wycieczkach. Wieże tego miasta, jak miłosne wyznania. Później, dużo później, złoty kurz Prowansji, figowce w winnicach, lekcja białej Grecji, prowincjonalne muzea, Piero i jego „Madonna w ciąży” – a pośrodku dwie okupacje, dwie nieludzkie armie, niezgrabne pojazdy śmierci na twoich ulicach. <!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]--> Długie dni, kiedy tłumaczyłeś Georga Trakla „Śpiew pojmanego kosa”, radość pierwszego Paryża po latach sowieckiej brzydoty i biedy; twój figlarny uśmiech, chłopięce żarty, humor i powaga, z jaką zwiedzałeś katedrę w Meaux (Bossuet patrzył na nas raczej surowo), Berlińskie wieczory: Herr Doktor, Herr Privatdozent, ryż, który sypałeś jak konfetti na ślubie przyjaciół lecz także cisza i gorycz złych miesięcy. Lubiłem sobie wyobrażać twoje spacery w Ligurii czy Umbrii: eleganckie łowy, poszukiwanie tego miejsca, gdzie topnieje lodowiec przeszłości i odsłania formy. Lubiłem sobie wyobrażać twoje wędrówki w górach poezji, poszukiwanie tego miejsca, w którym milczenie nagle wybucha mową. Ale spotykałem cię zawsze w ciasnych mieszkaniach tych szarych molochów, zwanych wielkim miastem. Przypominałeś mi czasem o tragizmie życia. O tobie życie pamiętało prawie codziennie. Myślę o twoich rówieśnikach, zmiażdżonych przez los, o tym, jak zachorowałeś w Madrycie, w Amsterdamie (hotel Ambassade), i nawet w świętej Jerozolimie, o szpitalu Saint-Louis, gdzie leżałeś w lecie, gdy upał topił ściany domów i granice państw, o twoich ostatnich tygodniach w Warszawie. Podziwiam królewską dumę twoich wierszy.
|