|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
PUBLIKACJEKsiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami
Petrowicz T., Od Czarnohory do Białowieży i Zaczęło się w Czarnohorze[3/1998]Skoro w tym numerze poświęconym Orientowi piszemy również o polskich Ormianach, to warto zwrócić uwagę na książki jednego z nich Tadeusza Petrowicza. Jest to dziś emerytowany inżynier-leśnik, mieszkający – po wielu życiowych przystankach – w Lublinie. Urodził się w Worochcie, gdzie jego rodzice prowadzili pensjonat.
T. Petrowicz napisał kilka książek (i sporo artykułów w czasopismach), nas atoli najbardziej interesują dwie: Od Czarnohory do Białowieży (Wydawnictwo Lubelskie, 1986) i niedawno wydana Zaczęło się w Czarnohorze (Wyd. „Łowiec Polski”, Warszawa 1996). Pierwszą poświęcił autor swoim barwnym kolejom życia. Jedna trzecia tomu odnosi się do jego ziemi rodzinnej – tej, w której się urodził, a także tej, skąd jego ród pochodzi – Armenii. Pisze ciekawie o polskich Ormianach, a nawet przytacza wiersz swego ojca, Kajetana Petrowicza, który i my powtarzamy w tym numerze. Duży rozdział poświęca górom i lasom Czarnohory, Worochcie, Hucułom, i swojemu wśród nich życiu. Dalsze 2/3 książki to lata powojenne: Proszowice, Sądeckie i Białowieża, a w końcu Lublin. Drugą z wymienionych książek poświęcił autor swej wielkiej pasji – łowiectwu, jest bowiem zapalonym i wytrawnym myśliwym. I tu cały rozdział dotyczy Wschodnich Karpat, w których zdobywał swoje pierwsze doświadczenia i trofea. Opowiada o swych przyjaciołach, Polakach i Hucułach. Do książki dołączył autor na początku tekst Kostrzyca. Wspomnienia harcerki spisane w 1936 r. przez Halinę Iwaszkiewiczównę, a na końcu własną relację z podróży w Czarnohorę w 1992 r. Czterdzieści osiem lat później. Ten ciekawy i dramatyczny tekst kończy się jednak wnioskami, które niekoniecznie trafiają nam do przekonania. W pamięci zawsze mamy słowa, które do króla szwedzkiego na Wawelu wypowiedział ksiądz Szymon Starowolski. |