Strona główna O nas Kwartalniki Rozmowy Sylwetki Słownik Archiwalia Publikacje Wydawnictwa
Kontakt

ul. Piłsudskiego 27,
31-111 Kraków
cracovialeopolis@gmail.com

Facebook

PUBLIKACJE

Ksiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach

Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017
Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami



Fastnacht-Stupnicka Anna, Zostali we Lwowie

[1/2010]

Nikt dotąd nie pomyślał, by uczynić to, co zrobiła pani Anna Fastnacht-Stupnicka, mieszkająca – tak jak jej ekspatriancka rodzina – w lwowskim środowisku Wrocławia. Jej książka nosi tytuł Zostali we Lwowie. Dzięki założonej idei i niemałej pracy powstał niezwykle ważny dokument historyczny, utrwalający pamięć o części społeczności polskiego Lwowa, która z takich czy innych powodów nie zdecydowała się na opuszczenie rodzinnego miasta, lecz pozostanie w tworzącym się dopiero, obcym kulturowo i cywilizacyjnie środowisku, głównie rosyjsko-ukraińskim, i licząc się z tym, że dominująca dotąd polskość, obyczaje, nie mówiąc o języku, zostaną wyeliminowane, bez perspektywy na przyszłość.
Najwcześniejsze lata po dramatycznych przemianach za jałtańskim kordonem były nam – tu w nowej, też zmienionej wcale nie na lepsze rzeczywistości – mało znane, kontaktów było niewiele. Dopiero około lat sześćdziesiątych udawało się od czasu do czasu przebijać tę „żelazną kurtynę”, rozpoznawać sytuację, odwiedzać krewnych, znajomych. Także w przeciwnym kierunku. Zorientowaliśmy się wtedy, że w miarę czasu ukraińskość bierze górę nad rosyjskością, jednak nie miało to jeszcze większego wpływu na położenie Polaków i polskości. Potem nadeszły przełomowe lata 1989–1990 i intensyfikacja kontaktów, są to jednak sprawy ogólnie znane.
Na tym tle toczy się trudna, 65-letnia już dziś historia Polaków, z których odeszły dotąd co najmniej dwa pokolenia – tamte sprzed I wojny, ale i w dużej mierze te z lat międzywojennych. Urodziły się i dorosły generacje powojenne, jeszcze – dzięki rodzinom – trwające w tradycji polskiej. Dziś także dzięki liczniejszym kontaktom, ale w tym kryje się nowy problem: najmłodsi wyjeżdżają i w większej części nie wracają. Nikt nie może im robić zarzutów z tego powodu – to jest przecież jeden z wielkich polskich dramatów, konsekwencja wypędzenia narodu jako skutek bezprawnej aneksji wielkiej części kraju.
Wróćmy jednak do książki Anny Fastnacht-Stupnickiej. Autorce udało się wejść w polskie środowisko Lwowa, rozpoznać jego 65-letnią historię, dramaty, ale i życie codzienne, w którym z natury nie może zabraknąć tego wszystkiego, czym żyją ludzie nawet w najtrudniejszych warunkach bytu, braku zbiorowej wolności (nie mówiąc o osobistej), braku perspektyw. Poznała wielu ludzi, opisała ich los również w życiu prywatnym: krewnych i znajomych, szkoły, życie społeczne i kulturalne, z polskim teatrem na pierwszym planie.
Duża część tekstu to osobiste wypowiedzi lwowskich Rodaków. Dowiadujemy się licznych szczegółów – wiele z nich ma niemałe znaczenie dla naszej narodowej świadomości. Relacje o działalności w ratowaniu narodowego dziedzictwa kulturalnego (w tym cmentarzy), w harcerstwie i polskich organizacjach, w wychowaniu polskich dzieci i młodzieży – to wszystko dokumentuje pamięć historyczną Polaków za jałtańskim kordonem.
Wśród kilkudziesięciu omawianych rodzin autorka najwięcej pisze o Adamskich i Cydzikach oraz własnej – Fastnachtów, o pani Zamojskiej i paniach Zappe, o rodzinach Otków i Kuryłłów. Pośród całej grupy ludzi wybitnych – obok wszystkich nam znanych osób duchownych (Sługa Boży Serafin Kaszuba, prof. ks. Mossing, bp. Kiernicki) i szeregu profesorów (z M. Gębarowiczem na czele) pojawiają się postacie ogółowi mniej znane, jak biskup in pectore ks. Jan Cieński, kompozytor Adam Sołtys i cały szereg innych.

Czy nam się w omawianej książce coś nie podobało? Owszem: kilka zdań, gdzie pada nazwisko filozofa z Maison Lafitte. Jest oczywiste, że „kijem Wisły nie zawrócimy”, jednak zagłaskiwać sprawy nie wolno, to poniżej narodowej godności. Bo nie ma żadnej prawidłowości historycznej, to była po prostu brutalna przemoc, i coś z tego pozostało. Może lepiej tematu nie poruszać?
A skoro mowa o uznawaniu dziedzictwa wielu kultur, to sprawa wcale nie jest „czysta”. Oto Ukraińcy trąbią przy każdej okazji, że Lwów jest owocem kultury ukraińskiej i austriackiej! Polskiej nie wspominają. Co z tego rozumieją Francuzi, Anglicy, Amerykanie, a nawet nasi nowi krajanie? Oczywiście nie tylko o Lwów chodzi. Oto w CL 2/06 (s. 72) cytowaliśmy z polskiej Najnowszej Encyklopedii Powszechnej (Kraków 2005) hasła Buczacz i Brzeżany. Nie mamy wątpliwości, że zostało to żywcem przepisane z jakiegoś wydawnictwa ukraińskiego.
Książka Anny Fastnacht-Stupnickiej, jest ciekawa i potrzebna. Jest to w jakimś sensie hołd złożony Polakom, którzy przetrwali.