|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
PUBLIKACJEKsiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami
Wołczański Józef, Eksterminacja Narodu Polskiego i Kościoła Rzymskokatolickiego przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej w latach 1939–1945[1/2010]
Nie ulega wątpliwości, że Kraków jest jednym z wiodących miast w Polsce, gdzie prowadzone są systematyczne prace naukowe nad upamiętnieniem ukraińskiego ludobójstwa dokonanego na ludności Polskiej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1939–1947. Zasługa to wytrwałych badaczy, do których należą: ks. Józef Wołczański, ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski, dr Lucyna Kulińska oraz dyrektor Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego Adam Roliński. W obliczu postępującej w państwie ukraińskim gloryfikacji przywódców OUN–UPA (świadczy o tym choćby mnogość publikacji ukazujących się we Lwowie, organizowane wiece i marsze), konieczna jest rzeczowa, poparta źródłami historycznymi odpowiedź, która ukazywałaby działalność tej zbrodniczej formacji. Tym bardziej że ideologia ta, popierana przez najwyższe władze Ukrainy z prezydentem Wiktorem Juszczenką na czele, znajduje wielu zwolenników, zwłaszcza wśród młodego pokolenia, podatnego na różnorakie manipulacje.
Do rzędu pozycji, które odsłaniają prawdziwe oblicze OUN-UPA, należy bez wątpienia dwutomowe opracowanie autorstwa ks. Józefa Wołczańskiego: Eksterminacja Narodu Polskiego i Kościoła Rzymskokatolickiego przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej w latach 1939–1945, wydane w Krakowie (2005–2006). Jest to dzieło wyjątkowe, będące zbiorem relacji, wspomnień i listów kapłanów archidiecezji lwowskiej – naocznych świadków zbrodni i depolonizacji Kresów. Praca podzielona jest na rozdziały, przy czym dzieje każdego dekanatu i parafii przedstawione są osobno. Cenne źródło stanowią też zapiski z zachowanych ksiąg parafialnych i klasztornych oraz spisy zamordowanych. Mimo daleko już zaawansowanych badań wciąż nie jesteśmy w stanie dokładnie określić, jakie straty poniosła ludność polska na Kresach w wyniku działań ukraińskich nacjonalistów. Już we wrześniu 1939 roku doszło tam do szeregu napadów na wycofujące się oddziały wojska polskiego, mordowania w okrutny sposób mniejszych grup żołnierzy. Korzystając z przyzwolenia Niemców, a potem słabości Rosjan nacjonaliści kontynuowali swą zbrodniczą działalność aż do 1947 r., kiedy zakończyła się ekspatriacja ludności polskiej. Ich celem było nie tylko przeprowadzenie czystki etnicznej, ale także zniszczenie materialnych dowodów obecności polskiej na Kresach. Świadczy o tym przytoczona przez autora treść rozkazu OUN z 9 II 1944 r.: Likwidować ślady polskości […]. a) Zniszczyć wszystkie ślady kościołów i innych polskich budowli kultowych, b) Zniszczyć drzewa przy zabudowaniach, tak aby nie pozostały nawet ślady, że tam kiedykolwiek ktoś żył […], c) do 21 XI 1944 roku zniszczyć wszystkie polskie chaty, w których poprzednio mieszkali Polacy […]. Zwraca się jeszcze raz uwagę na to, że jeżeli cokolwiek polskiego pozostanie, to Polacy będą mieli pretensje do naszych ziem. Jak wynika z zamieszczonych w książce źródeł, niejednoznaczną postawę wobec mordów zajęło duchowieństwo greckokatolickie. Prawdziwym bohaterem okazał się proboszcz parafii Markowa Mychajło Szczurowski, który po zamordowaniu rzymskokatolickiego konfratra zaniechał uroczystego poświęcenia wody w dniu Jordanu i odprawił za tragicznie zmarłego mszę świętą. Zapowiedział też opuszczenie parafii ze słowami: Nie chcę wśród bandytów umierać. Inni udzielali schronienia na swych plebaniach i informowali o zagrażającym niebezpieczeństwie. Niestety nie brakowało również takich, którzy w swych kazaniach nawoływali, by wyrzucić Polaków poza Kraków i Warszawę, a nawet inspirowali zbrodnie popełnione na rzymskokatolickich duchownych. Opisana codzienność, przesycona terrorem zbrojnych band, stawała się dla wielu ludzi nie do zniesienia. Z zamieszczonych relacji przebija bezsilność i rozpacz kapłanów będących niejednokrotnie świadkami śmierci swych parafian, rujnowania i dewastacji kościołów. Niektórzy z nich z obawy o życie decydowali się na opuszczenie placówek. Większość pozostała jednak na „posterunku”, a niektórzy przypłacili to męczeństwem. Książka omawia też nastroje Polaków, w związku z „repatriacją”, która przypieczętowała depolonizację naszych Kresów. Tak pisał o niej ks. Antoni Lisak: Złudzenia prysły – rzeczywistość twarda stanęła przed oczyma. Przyjdzie się cofnąć, zostawić kościoły, szkoły, dwory, cmentarze, zostawić pomniki kultury zachodniej, by zapanował wschód. A cóż powiedzieć o słońcu nazwiskiem Lwów, który promieniował polskością od wieków i ze swymi skarbami wpadnie w ręce rosyjskie! Przytoczyć można słowa angielskiego premiera Churchilla, który w angielskim parlamencie z okazji sprawozdania z konferencji krymskiej o krzywdzie wyrządzonej Polsce wyraził się powołując się na historię, że Polska była w Kijowie, ale historia nie mówi, że Rosja była we Lwowie. Mimo traumatycznych przeżyć zarówno duszpasterze, jak i wierni z bólem żegnali swe parafie, gdzie jak pisał ks. Lisak pozostało jeszcze trochę dusz polskich i serc polskich w małżeństwach mieszanych. Słusznie przewidywał jednak, że pozbawione ojczystego języka utracą z czasem i wiarę, i polskość. Praca ks. J. Wołczańskiego opisuje też dzieje tej części archidiecezji lwowskiej, która po 1945 roku pozostała w granicach Polski. Stanowi ciekawe studium tego, w jaki sposób przeprowadzono wysiedlanie Ukraińców, w jaki sposób bronili się oni przed przymusową „ekspatriacją” i jak do całej akcji odnosiła się ludność polska. Warto tu przypomnieć, że jedną z praktykowanych przez Rusinów form oporu stanowiło palenie domostw i zabudowań, aby nie dostały się w ręce „Lachów”. Przytoczone dokumenty rysują też dramatyczny obraz społeczeństwa polskiego, które zdemoralizowane wojną oddawało się pijaństwu ze swymi niedawnymi wrogami – bolszewikami i nacjonalistami ukraińskimi. Szerzyły się też plagi bimbrownictwa, złodziejstwa i zakłamania. Omawiana pozycja stanowi jedno z najważniejszych źródeł dokumentujących losy kościoła rzymskokatolickiego na dawnych Kresach Wschodnich RP. Tylko po ich przestudiowaniu można zrozumieć, dlaczego z mapy współczesnej Ukrainy znikło wiele przedwojennych miejscowości, a ślady mnóstwa dawnych budowli znaczą jedynie fundamenty. Opracowanie ks. Wołczańskiego jest w pewnym sensie spłatą długu pamięci tym wszystkim, którzy na tych ziemiach przez swą pracę starali się podnieść ich poziom cywilizacyjny i kulturalny i związać je na trwałe z Polską. Niestety w starciu z trzema totalitaryzmami musieli ponieść klęskę. Straty poniesione w sferze materialnej są w dużej mierze nie do odrobienia. Nikt też nie przywróci życia tym, którym zostało ono w okrutny sposób odebrane, można jednak upamiętnić miejsce ich spoczynku i urządzić im godny pogrzeb. Bez wątpienia aktem sprawiedliwości byłoby wyniesienie na ołtarze kapłanów – ofiary ukraińskiej czystki etnicznej. To jednak, co wydaje się najtrudniejsze, to przełom w świadomości Polaków – że nie ma racji politycznych dla których można pewne fakty historyczne przemilczać. Jeszcze trudniejszy przełom musiałby się dokonać w świadomości narodowej Ukraińców. Musieliby oni przyjąć bolesną prawdę o zbrodniczości OUN–UPA, o jej odpowiedzialności za czystki etniczne przeprowadzone na Kresach, i zaprzestać gloryfikowania jej przywódców. Fundament zdrowego społeczeństwa i prawdziwe pojednanie buduje się jedynie przez prawdę. Wydaje się, że na takie rozwiązanie między naszymi narodami przyjdzie jeszcze poczekać*. (PN) * Przypisek Redakcji: Wiktor Juszczenko, opuszczając – po przegranych wyborach w styczniu 2010 r. – swoje stanowisko prezydenta Ukrainy, zdążył specjalnym dekretem obwołać Stepana Banderę Bohaterem Ukrainy za okazanie niezłomnego ducha w służbie idei narodowej, bohaterstwo i poświęcenie w walce o niezależne państwo ukraińskie. Okazję do tego dała mu data 22 stycznia – „Dzień Jedności” – rocznica połączenie Ukraińskiej Republiki Ludowej i Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej w 1919 roku. Takie pociągnięcie jeszcze bardziej oddala perspektywę przełomu w świadomości narodowej Ukraińców, a zarazem uwidacznia, jak nietrafne były niedawne „zaloty” przedstawicieli polskich najwyższych władz wobec tegoż Juszczenki. |