|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
PUBLIKACJEKsiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami
Szczęśniak– Brody Jerzy, Jeniecki obóz pracy (1939–1941)[3/2013]Wydana w maju 2012 r. przez KIW książka Jerzego Szczęśniaka – Brody. Jeniecki obóz pracy (1939–1941) jest swego rodzaju monografią jednego z kilkudziesięciu podobozów Budowy NKWD nr 1 – obozu w Brodach, w przedwojennym województwie tarnopolskim. Książka została oparta na relacjach polskich jeńców wojennych (szeregowych i podoficerów) – z tzw. Kolekcji Generała Andersa, przechowywanej w amerykańskim The Hoover Institution on War, Revolution and Peace (Stanford, Kalifornia), a także na dokumentach sowieckich Głównego Zarządu NKWD do spraw Jeńców Wojennych i Internowanych, pozyskanych w 1993 r. przez polską Wojskową Komisję Archiwalną. Zbiór tych dokumentów (kopie) znajdują się w zasobach Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie. Przytoczone w pracy Szczęśniaka dotyczą wstępnej organizacji Budowy Zachodnioukraińskiej Drogi nr 1.
Funkcjonowanie obozu w Brodach omawiane w opisywanej publikacji przebiegało w trzech etapach: pierwszy (organizacyjny) od końca września do połowy października 1939 r.; drugi: połowa października 1939 – kwiecień 1941; trzeci: kwiecień – czerwiec 1941. Zmieniła się też lokalizacja obozu: na początku w tzw. Czerwonych Koszarach, następnie w dawnym pałacu Potockich z 1751 r. (kompletnie zdewastowanym i obrabowanym) w obrębie Twierdzy Brodzkiej, w końcu – w dawnych magazynach wojskowych bliżej budowanego teraz przez jeńców lotniska. Najobszerniej w książce Szczęśniaka został omówiony drugi etap funkcjonowania obozu. Już same podtytuły rozdziału poświęconego temu etapowi świadczą o skali i wadze problemów, jakimi autor się zajmuje. Dla przykładu; Wobec siebie i innych; Jeniecka egzystencja; Praca; Kondycja psychofizyczna jeńców; Sowiecka propaganda. W odniesieniu do pierwszego podrozdziału: z relacji jeńców wynika, że w początkowym okresie kierownictwo obozu powierzono głównie komunizującym Żydom pochodzącym z Brodów. Naczelnikiem był Jerzy Brandwein, zagorzały komunista; administratorem (tzw. „zawchoz”) Neustadt, a następnie Gladstein; lekarzem dr Korchin. Oto opinia jednego z jeńców: Ten zestaw bardzo przykro dał się nam we znaki. (…) Wypędzanie chorych i rannych (byli i tacy) na pracę, nie zwracali uwagi na to, że ludzie są bosi i nie ubrani (…), brak najprymitywniejszych warunków higienicznych, profanacja i deptanie nogami dewocjonaliów itp. Po zakończeniu organizacji obozu na nowym miejscu – w dawnym pałacu Potockich – jeńcy zostali zatrudnieni przy budowie drogi Nowogród Wołyński–Równe–Dubno–Brody–Busk–Lwów na odcinku Brody–Podhorce. Tutaj ok. połowy grudnia 1939 r. sowieci wprowadzili znane już u nich, „sprawdzone” normy pracy. Od ich wykonania zależała ilość i jakość dziennego wyżywienia. Regulowała to ustalona przez Zarząd do spraw Jeńców Wojennych struktura tzw. kotłów. Dla wyrabiających 110% normy i więcej – kocioł III (stachanowski): kasza, kawa, herbata, mała porcja mięsa, zupa, kartofle na sucho, 1000 g chleba. Kocioł II – 100 do 60% normy: odpowiednio 800, 700, 600 g chleba, obiad bez mięsa. Kocioł I (karny): poniżej 40% normy – 400 g chleba, śniadania i obiady sporadycznie, zupa jęczmienna albo buraczana, bez żadnych tłuszczów – ½ litra 2 razy dziennie. W końcowym etapie funkcjonowania obozu w Brodach roboty na lotnisku prowadzone były przez całą dobę – dwie dwunastogodzinne zmiany: od 4 rano do 16 i od 16 do 4 rano. W miesiącu jeńcom przysługiwały jedynie dwa wolne dni. Ludzi niezdolnych do pracy lub ciężko chorych kierowano albo do szpitali, np. miejskiego w Brodach, albo do obozu w Zimnej Wodzie – jednego z najgorszych obozów pod względem mieszkania, jedzenia i pracy. 22 czerwca 1941 roku (niedziela) ok. godziny trzeciej niemieckie samoloty niespodziewanie zbombardowały sąsiadujące z obozem lotnisko i hangary. Kolejny dzień przyniósł jeszcze intensywniejsze bombardowania. W związku z tym w południe ogłoszono decyzję o ewakuacji obozu. Z uwagi na brak jakichkolwiek środków transportu zarządzono ewakuację pieszą (!). Wymarsz z Brodów rozpoczął się o godz. 15. Był to początek niebywałej wprost gehenny, która miała trwać 26 dni, do 18 lipca. Pokonano w tym czasie, w skrajnie ciężkich warunkach, ok. 800 km. Tak oto tę upiorną wędrówkę zanotował jeden z jeńców: Marsz odbywał się codziennie od 4–5 rano, a kończył się ok. 21–23. Bez względu na pogodę. (…) Żołnierz bolszewicki był bezwzględny, kopał chorych, szarpał, szczuł psem i kazał dalej maszerować. Jeńcy stale byli narażeni na ataki samolotów niemieckich, bombardowania i ogień karabinów maszynowych. Najtragiczniejszy był atak w dniu 11 albo 13 lipca pod miejscowością Skwira, przed Dnieprem. Tak zapamiętał to jeden z uczestników marszu: … z niskiego pułapu samolot ostrzelał nas z karabinów maszynowych, zrzucając równocześnie masę granatów. Rezultatem tego niewinnego żartu było: 46 zabitych i 210 rannych na stan 1500 jeńców. Ciała zabitych pochowaliśmy we wspólnych mogiłach przy szosie, rannych odwieziono do pobliskiego kołchozu, gdzie podobno zabrali ich wkrótce Niemcy, którzy stale deptali nam po piętach. Po 26 dniach morderczego wysiłku jeńcy dotarli wreszcie do stacji kolejowej Złotonosza (już za Dnieprem). Stąd mieli zostać przewiezieni pociągami do zbiorczego obozu w Starobielsku. Czekał ich ponowny koszmar, gdyż sowieci ładowali do wagonów od 50 do blisko 80 osób (!). Ta, trwająca pełnych 5 dni, okrutna podróż, wyglądała następująco: Warunki w transporcie były straszne: wielka ciasnota, ubrania mokre, a potem wszy rzuciły się na nas (…). Życie było okropne. Jeżeli dali chleba, to 8 dag (…) a na drugi dzień jedno wiadro zupy grochówki na 70 ludzi, ugotowanej na poczekaniu koło wagonu (…) nie dawali więcej wody jak ½ litra na dobę, a gorączki były straszne w lipcu (…). A nawet widziałem, jak kolega, chcąc ratować się, pił własny mocz z flaszki. Po przybyciu do stacji w Starobielsku zauważono, że część żywności, najwyraźniej przeznaczonej także dla jeńców, konwojenci rozgrabili, a resztę – prawdopodobnie popsutą – zakopali. 23 czerwca 1941 r. wyszły z Brodów (wg sowieckich dokumentów) 1183 osoby, do Starobielska dotarły mniej niż 322 osoby (zabici – 80, ranni – 201, określani wspólnie jako zabici i ranni – 34, zaginieni – 7). W Starobielsku sowieci skoncentrowali łącznie ok. 13 tysięcy ludzi. Warunki egzystencji we wszystkich podobozach były trudne. Obozy mieściły się na terenie dawnego klasztoru żeńskiego św. Trójcy, gdzie w 1940 roku przetrzymywano blisko 4000 polskich oficerów, podchorążych i chorążych, zamordowanych następnie w Charkowie w kwietniu tegoż roku i pogrzebanych w Piatichatkach. W wyniku wyniszczenia organizmu jeńców oraz chronicznego niedożywienia zwiększona była ich podatność na rozmaite choroby. Powszechne były: świerzb, czyraki, obrzęki nóg, a także panosząca się wszędzie grypa. Panował wszechobecny brud i roiło się od przeróżnych pasożytów. Nic dziwnego więc, że notowano 6–10 zgonów dziennie.
* * * Przełomowym dniem dla jeńców stał się piątek 1 sierpnia 1941 roku. Zarządzono ogólną zbiórkę, padły pierwsze komendy po polsku. Zebranym ogłoszono oficjalnie treść umowy podpisanej 30 lipca w Londynie przez gen. Władysława Sikorskiego i ambasadora ZSRS Iwana Majskiego. Zapanowała powszechna radość, zmącona jednak dość mocno ogłoszonym w tym samym czasie sowieckim komunikatem o „udzieleniu jeńcom polskim amnestii”. – Od tej chwili oczekiwaliśmy niecierpliwie na przyjazd naszych oficerów do organizacji nowych jednostek – wspomina w swojej relacji jeniec Antoni Woropaj. 24 sierpnia do Starobielska dotarła z Moskwy polska Komisja Poborowa dowodzona przez ppłk. dypl. Kazimierza Wiśniowskiego. W poniedziałek 25 sierpnia dokonano przeglądu wszystkich jeńców. Według danych pochodzących z meldunku ppłk. Wiśniowskiego ich ogólna liczba wynosiła 11 952 osoby, w tym 73 w izbach chorych. Do tego należy dodać tych jeńców, którzy byli przetrzymywani w innych miejscach (kołchozy, sowchozy, roboty budowlane), co da ostateczną liczbę wszystkich internowanych w Starobielsku – 12 852. Zaczęto organizować bataliony i kompanie, a na ich czele stanęło 14 oficerów ujawnionych w trakcie pierwszego dnia poboru. W trzecim dniu funkcjonowania komisji ppłk Wiśniowski zażądał od sowietów codziennego podstawiania 48 wagonów. Transporty do miejsc formowania Armii Polskiej ruszyły jednak dopiero w pierwszych dniach września 1941 r. Każdemu ze zwolnionych jeńców wypłacano zapomogę w wysokości 500 rubli (odpowiednik dwumiesięcznego wynagrodzenia sowieckiego robotnika kwalifikowanego). Dla wszystkich nastąpił wreszcie koniec blisko dwuletniej jenieckiej poniewierki. Rozpoczęła się nowa droga, przez ZSRS, Iran, Irak, Palestynę i Egipt do Włoch, jakże już blisko Polski!
* * * Praca Jerzego Szczęśniaka zawiera obszerny wybór sowieckich dokumentów, zgromadzonych w CAW jako Kolekcja Wojskowej Komisji Archiwalnej – Akta z Archiwów Rosyjskich, a także wybór dokumentów z opracowania Drogi śmierci. Ewakuacja więzień sowieckich z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu i lipcu 1941, autorstwa K. Popińskiego, A. Kokurina, A. Gurianowa. Poza tym: wykaz autorów relacji i zestawień, pochodzących ze zbiorów The Hoover Institution on War… w Stanach Zjednoczonych, obszerna bibliografia, trzy szkice (mapki): wybrane punkty obozowe, Brody i okolice, droga ewakuacji obozu Brody, a przede wszystkim 9 unikatowych rysunków Włodzimierza Toczyłowskiego, również jeńca obozów sowieckich Szepietówka i Hołowica, a następnie Starobielsk, przedstawiających życie obozowe, ewakuację, wyjście z obozu na wolność. Rysunki powstały w 1941 roku w Tocku. Także krótki szkic biograficzny autora rysunków. Jako uzupełnienie relacji jeńców, zawartych w książce, Jerzy Szczęśniak zamieścił w niej obszerny życiorys swojego dziadka (ze strony matki), Bronisława Grodzickiego, który był jeńcem obozów we Włodzimierzu Wołyńskim, Brodach i Starobielsku. Wspomnienia, spisane przez matkę autora, a dotyczące epizodów z życia jej ojca, stały się inspiracją do powstania omawianej książki. Na koniec trzeba koniecznie zwrócić uwagę na szczególną pasję historyczną Jerzego Szczęśniaka, która zaowocowała niezwykle skrupulatnym udokumentowaniem całej książki. Przypisy, znajdujące się niemal na każdej stronie, przynoszą dużą, zebraną przez autora wiedzę na temat tego bolesnego okresu drugiej wojny światowej, jakim były lata 1939–1941, zwłaszcza na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej. Ireneusz Kasprzysiak |