|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
PUBLIKACJEKsiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami
Nicieja Stanisław Sławomir, Kresowa Atlantyda III[1/2014]
Te nasze miejscowości to najpierw dwa słynne miasteczka-letniska: Zaleszczyki nad Dniestrem oraz Kosów nad Rybnicą, dopływem Prutu. Kolejne dwa to miasta znane z innych historii: Chodorów i Kałusz. Najwięcej miejsca poświęca autor Zaleszczykom. Jakżeby inaczej? Bo przecież niezwykłe położenie w najcieplejszym zakątku Polski, w dodatku nieprawdopodobnie okolone malowniczą pętlą Dniestru, punkt graniczny z Rumunią z dwoma ogromnymi mostami, kurort zwany podolską Riwierą i miejsce wypoczynku wielkich ludzi Zaleszczyki od XV wieku były związane z rodzinami Buczackich, Lubomirskich, Poniatowskich. W XIX i XX w. właścicielami byli Bruniccy i Turnauowie. W tym okresie awansowały do tytułu polskiego Meranu i stały się letniskiem dla wielu znanych rodzin Kosów – stolica huculskiego folkloru, ale także słynny zakład przyrodoleczniczy dra Apolinarego Tarnawskiego (oczywiście lata międzywojenne). I tu znakomici goście: Juliusz Osterwa, Kazimierz Sichulski, który tu wiele namalował, oczywiście Ferdynand Antoni Ossendowski, autor książki w serii Cuda Polski o Huculszczyźnie, Adam Didur, a nawet Ignacy Daszyński… Jednak najważniejsza była w Kosowie ceramika (może nawet jest, bo dziś chętnie ją naśladują). Było na pewno sporo huculskich artystów ceramików, ale górowali polscy, a wśród nich najlepszy – Aleksander Bachmiński, poniekąd „klasyk” huculskiej ceramiki. „Naukowcy” ukraińscy przerabiają tych Polaków na Ukraińców – z Bachmińskiego robią Bachmatiuka, z Baranowskiego Baraniuka. Żaden z tych artystów takich przechrzczeń nie używał, podpisywali się tylko po polsku. Z Chodorowem wiąże się przede wszystkim słynna cukrownia, własność baronów de Vaux (spolonizowanych), związanych z rodami Lubomirskich, Lanckorońskich i jeszcze paru innych, bo ten tutejszy przemysł był złotą żyłą. Ale to nie wszystko. W Chodorowie urodził się prof. Oswald Balzer, który uratował dla nas Morskie Oko. Pod Chodorowem urodził się Artur Grottger. Wyszło stąd wielu ludzi, którzy odznaczyli się w naszej kulturze, nauce, sztuce, życiu społecznym. Stąd pochodził niezapomniany doktor Jerzy Masior, lekarz, ale i wspaniały wychowawca młodzieży, który w powojennym Nowym Sączu wniósł tamtejszej młodzieży umiłowanie Lwowa, z jego polską historią i kulturą. Kałusz, miasto dzwonów, jest może trochę mniej znany ogółowi w kraju, bo jego chluba – słynna odlewnia dzwonów ludwisarskiej rodziny Felczyńskich – musiała opuścić swoje gniazdo, istniejące tam od 1808 roku, i przenieść się do Przemyśla, gdzie działała jego filia. Niedawno powstały dwie następne, Kałusz to nie tylko dzwony – zasłynął także ze złóż soli potasowych, które były drugim – po ropie naftowej – bogactwem podziemnym tego regionu, a zakłady, gdzie przetwarzano urobek kopalń, były jednym z najważniejszych przedsiębiorstw przemysłowych II Rzeczypospolitej. Sole z Kałusza służyły polskiemu rolnictwu w formie nawozów sztucznych, a zarazem zatrudniały wielkie liczby pracowników. Z Kałusza pochodziło wiele wybitnych postaci w historii Polski – przede wszystkim Franciszek Smolka, jeden z czołowych polskich polityków doby porozbiorowej w monarchii austro-węgierskiej. Z okolic Kałusza wywodziła się znana rodzina Jordan-Rozwadowskich, z której wyszedł m.in. słynny generał Tadeusz Rozwadowski, zasłużony w obronie Lwowa 1918 r. i zwycięzca bolszewików w bitwie warszawskiej w 1920 r. W Kałuszu urodził się Jonasz Stern, malarz, profesor krakowskiej ASP, którego przejścia I na koniec zapowiedziana Abacja. Dlaczego znalazła się w tej książce? Ten kurort, dziś w Chorwacji (Opatija), wcześniej w naszej wspólnej monarchii wiedeńskiej, położony nad ciepłym morzem Adriatyckim, był chętnie uczęszczany w miesiącach jesienno-zimowych przez wschodniomałopolskich Polaków – arystokrację i ziemiaństwo, zasobnych przedstawicieli inteligencji, polityków, pisarzy. Widywano tam nawet lwowskich biskupów. W doskonałych warunkach klimatycznych odbywano kurację lub aktywny wypoczynek turystyczno-towarzyski i fizyczny. Czekamy niecierpliwie na IV tom Kresowej Atlantydy! |