Strona główna O nas Kwartalniki Rozmowy Sylwetki Słownik Archiwalia Publikacje Wydawnictwa
Kontakt

ul. Piłsudskiego 27,
31-111 Kraków
cracovialeopolis@gmail.com

Facebook

PUBLIKACJE

Ksiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach

Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017
Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami



Niwińska Dunicz Helena, Drogi mojego życia. Wspomnienia skrzypaczki z Birkenau

[1/2014]

 

♦  Jest to książka niezwykła nie tylko z uwagi na tematykę. Również dlatego, że jej Autorka w lipcu 2013 ukończyła 98 lat! Tak więc pamięć fenomenalna, a decyzja spisania własnych wspomnień obozowych w tak zaawansowanym wieku ma przyczyny szczególne...

Ta książka to Drogi mojego życia. Wspomnienia skrzypaczki z Birkenau, opowiedziane przez lwowiankę Helenę Dunicz Niwińską,
a spisane przez Marię Szewczyk i wydane przez Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Oświęcim 2013.

Ostatecznym bodźcem (...) stały się publikowane co jakiś czas szokujące wypowiedzi różnych ludzi, iż w niemieckim obozie Auschwitz-Birkenau
i w innych nie mordowano na skalę masową ludzi w komorach gazowych
i w krematoriach. Pragnę
(...) uświadomić następnym pokoleniom, jak niebezpieczne mogą być niektóre (...) ideologie, które w miarę rozpowszechniania się (...) przeradzają się w systemy (...) nienawistne, takie jak nazizm, rasizm czy komunizm. W zasadzie nic dodać do słów autorki, zacytowanych z przedmowy książki.

Publikacja ma ogromną siłę przekonywania, zawarte w niej szczegóły okrutnej obozowej rzeczywistości, a także wnikliwe, mądre refleksje osoby tak bardzo doświadczonej powodują, że lektura książki staje się ważnym osobistym przeżyciem czytelnika. Dodatkowym walorem książki jest zamieszczony na końcu bardzo cenny wykaz członkiń kapeli kobiecej w Birkenau (X 1943 – jesień 1944), zawierający imię, nazwisko, narodowość, numer obozowy, od kiedy do kiedy oraz losy obozowe względnie poobozowe. Wykaz liczy 56 nazwisk.

19 stycznia 1943 roku 28-letnia Helena Dunicz Niwińska, skrzypaczka (ukończyła Konserwatorium PTM we Lwowie), wraz z matką zostały aresztowane przez gestapo we własnym mieszkaniu przy placu Mariackim we Lwowie, doprowadzone do więzienia przy ulicy Łąckiego, gdzie przebywały obie, ale od początku rozdzielone, przez dziewięć miesięcy. Powodem aresztowania było niewątpliwie zameldowanie w ich mieszkaniu, o czym żadna z nich nie wiedziała, dwóch Polaków związanych z konspiracją. Byli oni, jak się okazało, dość wysokimi rangą członkami Armii Krajowej. 30 września załadowano je do wagonu bydlęcego w gronie 80 osób. Podróż trwała prawie trzy doby i zakończyła się w Oświęcimiu. Po osadzeniu w bloku 25 Helena została przyprowadzona przed oblicze znanej skrzypaczki Almy Rose, zasymilowanej Żydówki z Wiednia. Rozpoczęła się próba profesjonalnej gry na skrzypcach, gry o zmianę obozowego losu, a może wręcz gry o życie. Zostaje przyjęta do obozowej orkiestry, zmuszona do rozstania z matką i przeniesiona do nowego bloku. Tu zaprzyjaźnia się z grającą już dłużej w orkiestrze polską skrzypaczką, Jadwigą Zatorską.

Rozdział książki Frau Alma, dyrygentka-kapo, poświęcony Almie Rose, zawiera również opis pracy całego zespołu. Postać Almy Rose autorka wspomnień przedstawia tak: … udało mi się ją zapamiętać. Moją
i kilkudziesięciu innych członkiń obozowej orkiestry wybawicielkę od niechybnej lagrowej śmierci. Nam się udało – jej, niestety, nie
. Puenta tego rozdziału mieści się w cytacie: … jakże tu grać muzykę lekką na tle buchających dzień i noc płomieni i czarnych dymów z kominów krematoryjnych?

3 grudnia 1943 r. zmarła matka autorki, a ona sama także zachorowała. Liczba chorych więźniarek sięgała na jednym bloku 700–800 osób, a każdej nocy umierało ich około setki… Autorce się udało. Wróciła do kapeli.

Wśród dziewczyn kapeli większość stanowiły Żydówki deportowane z Francji, Belgii, Niemiec, Czech, Węgier, Grecji, Holandii oraz kilka z Polski (…). Małą grupę stanowiły obywatelki Związku Radzieckiego. Reszta członkiń była Polkami. (…). Stosunki wśród dziewczyn z kapeli polaryzowały się w dwóch sferach naszego obozowego życia, wywołujących napięcia. Pierwsza to bariera językowa, druga wynikała z faktu, że więźniarki nie-Żydówki mogły otrzymywać paczki żywnościowe i listy. Fundamentem antagonizmu nie był antysemityzm, lecz najokrutniejsza siła głodu, z którym w niemieckim obozie przegrywał ideał solidarności i człowieczeństwa. (…) Antagonizmy narodowościowe i rasowe nie występowały.

Niemalże cały, stosunkowo długi rozdział poświęcony jest współwięźniarkom, towarzyszkom obozowej niedoli różnych narodowości. Wspomnienia o tych młodych dziewczynach pełne są ciepła, serdeczności, wręcz miłości autorki. Wyróżniają się postaci najserdeczniejszych obozowych przyjaciółek, Polek: Jadwigi Zatorskiej (Wisi), Zosi Cykowiak (20-latka) i Marysi Moś, a także bardzo przyjaznych sztubowych – Funi Baruch, Irki Walaszczyk, a szczególnie Marylki Langenfeld.

4 kwietnia 1944 r. zmarła w obozie dyrygentka kapeli Alma Rose. Jak trudno było pogodzić się z faktem,
że nasza dyrygentka, wymagająca, surowa, najczęściej zamknięta w sobie
(…) odeszła. Jej siła i postawa często niejednej z nas pozwalała żywić nadzieję, że może uda się przeżyć.

31 października 1944 r. wszystkie żydowskie członkinie orkiestry zostały wyprowadzone przez esesmanów z dotychczasowego bloku. Wyglądało to dla aryjskich orkiestrantek niezwykle groźnie.

Na szczęście okazało się, że zostały tylko dołączone do transportu Żydów udającego się do obozu
w Bergen-Belsen. Tam przeżyły i doczekały się wyzwolenia przez Amerykanów w marcu 1945 roku.

Frauenkapelle w Birkenau przestała istnieć. W połowie grudnia 1944 pozostałą resztę kapeli (już także bez Rosjanek) przeniesiono do Auschwitz i osadzono w barakach z więźniarkami niemieckimi. Pędzono je do pracy w charakterze siły pociągowej.

18 stycznia 1945 o zmroku więźniarki i więźniowie w kilkusetosobowych kolumnach wyruszyli w swą długą, dla wielu ostatnią drogę…Trupów na poboczach drogi było coraz więcej, ale trzeba było iść dalej. Po 63 kilometrach tego śmiertelnego marszu bohaterki opowieści znalazły się w Wodzisławiu Śląskim. Potem węglarkami po dwóch dniach dotarły do Ravensbrück. gdzie warunki obozowe były straszne. A następnie po całonocnej jeździe pociągiem i kolejnym marszu grupa dotarła do obozu Neustadt-Glewe. Więźniarki upchano w barakach przepełnionych do granic możliwości. W obozie dochodziło do dantejskich scen
z powodu głodu.

Pewnego dnia, kiedy w obozie panowała wyjątkowa cisza, do zamkniętych więźniarek dotarła niewiarygodna wiadomość: Nie ma strażników! Tłum kobiet zaczął szturmować magazyny z żywnością. Zwiastunami wolności stali się dwaj amerykańscy żołnierze (…), którzy 2 maja 1945 roku wjechali jeepem na teren obozu Neustadt-Glewe.

Powodowane dojmującym głodem bohaterki tej opowieści w poszukiwaniu jedzenia udały się do pobliskiego, opuszczonego przez Niemców osiedla. Niestety, nie znalazły nic prócz znikomej ilości ziemniaków, a w drodze powrotnej martwego konia. Jego mięso wraz z ziemniakami posłużyło za wspaniałą, pierwszą gotowaną kolację!

Po dwóch, trzech dniach pobytu w obozie w siódemkę: Janka Kalicińska, Janka Sosnowska, Janka Palmowska, Marylka Langenfeld, Irka Walaszczyk, Wisia Zatorska i ja wyruszyłyśmy w drogę do Polski. Natomiast zdobyczne „skarby” podróżniczek znalazły się na wózku ciągniętym przez kobyłkę – prezent od Iwana, rosyjskiego żołnierza, o dziwo życzliwego i kulturalnego. Jednakże największym problemem naszej „siódemki” było, jak skutecznie zabezpieczyć się w czasie podróży przed ewentualnymi nocnymi wizytami sowieckich „zwycięzców”.

W końcu podróżniczki dotarły do dawnego przejścia granicznego w dzisiejszym Krzyżu Wielkopolskim, skąd towarowym pociągiem, w koszmarnym tłoku, dojechały do Poznania. Stąd autorka wspomnień wraz z dwiema przyjaciółkami udała się pociągiem, znów potwornie przepełnionym, do Krakowa.

*  *  *

Helena Dunicz Niwińska, lwowianka, kobieta zupełnie samotna, którą wojna pozbawiła wszystkich najbliższych, a także ukochanego miasta, zamieszkała u rodziny swojej serdecznej przyjaciółki obozowej, Jadwigi (Wisi) Zatorskiej, z którą razem powróciła z wojennej odysei.

Dzięki niezwykłej życzliwości ówczesnego dyrektora Polskiego Wydawnictwa Muzycznego, Tadeusza Ochlewskiego, z miejsca dostała pracę w krakowskim PWM. Pracowała tam 30 lat, aż do emerytury
w 1975 roku, kończąc zatrudnienie na stanowisku zastępcy kierownika redakcji wydawnictw dla szkolnictwa muzycznego.

Wkrótce nawiązała kontakty z niektórymi członkiniami kapeli z Birkenau, Żydówkami mieszkającymi
w Niemczech, Izraelu, czy też w Anglii (Anita Laser z Londynu, z którą kontakt trwa do tej pory).

W 2004 roku podczas adwentowych rekolekcji w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu poznała mieszkankę tego miasta, nauczycielkę historii, Marię Szewczyk, z którą przez dwa lata spisywały wspom­nienia „skrzypaczki z Birkenau”, i mimo dużej różnicy wieku – serdecznie się zaprzyjaźniły. Wspólnie też dwukrotnie odwiedziły ukochany, niezapomniany Lwów.