|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
PUBLIKACJEKsiazki i czasopisma omówione w naszych kwartalnikach Wszystkie | 2005 | 2004 | 2006 | 2007 | 2002 | 2003 | 2001 | 2000 | 1999 | 1998 | 1996 | 1997 | 1995 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami
Wojnar Eugeniusz, Nie przeminęło z czasem[1/2006]
W serii Pamiętniki, wspomnienia, biografie krakowskiego Wydawnictwa „Arcana” ukazały się ostatnio dwie pozycje związane – w części – z terenem naszego zainteresowania. Pierwsza, ważniejsza, to Eugeniusza Wojnara: Nie przeminęło z czasem (Kraków 2004). Są to wspomnienia emerytowanego dziś inżyniera (rok urodzenia 1932), który 6 lat swego dzieciństwa spędził w Omskiej Obłasti. Rodzina z Wołczy Dolnej k. Nowego Miasta (powiat dobromilski) została zabrana w pierwszej turze wywózek 10 lutego 1940 r. Podróż towarowym pociągiem trwała 3 tygodnie, potem 3 dni ciężarówkami, w końcu przez tydzień 600 km saniami w 40-stopniowym mrozie. 180 polskich rodzin zakwaterowano na pół roku w drewnianych barakach na polanie w tajdze, potem przeniesiono je do Kazachstanu, a ostatnie 2 lata spędzili w rejonie Morza Czarnego.
Książka jest napisana z wielką swadą, zawiera mnóstwo informacji o losach nie tylko autora i jego rodziny w dramatycznych warunkach, ale cały koszmar życia ludzi na nieludzkiej ziemi i sytuacjach, o jakich się filozofom nie śniło. Oto przykład: ojciec autora pracował w kołchozie jako stolarz i – aby ułatwić ludziom fizyczną pracę, skonstruował prosty wiatrak. Obowiązkiem 12-letniego wtedy Gienka było pilnowanie działania tego młyna.
[...] Moja radość i duma jako młynarza trwała bardzo krótko. Pewnego razu przed nasz dom zajechała dwukółka. Wysiadł anioł stróż, który czuwał nad wszystkim: kto co ma na myśli, co robi i z której strony wiatr wieje – oficer NKWD.
– Czyja to mielnica? – zapytał, a w jego słowach już wyczytałem wyrok. [...] Na pytanie NKWD-zisty odpowiedzieliśmy, że nasza. – A pozwolenie macie? – Jakie pozwolenie. Mielimy na własne potrzeby. – A skąd macie ziarno? – pyta. – Ziarno? Albo mało tu zboża po strychach, na polach – śmiało odpowiedział brat. – Tak, ale wiecie, że to zboże państwowe i wy je kradniecie. – To zboże jest niczyje, towarzyszu kapitanie – powiedział Henryk. – Jak by było czyjeś, to by je zebrano w lipcu, a teraz jest listopad. – A ty, pareń, przestań się wymądrzać, bo posadzę do tiurmy. – Towarzyszu kapitanie, zaczął łagodniej brat. Żyć trzeba, a komu to przeszkadza, że wiatr nam pomaga.
Wiatr! Wiatr jest też państwowy! Zdjąć wiatrak. Jak do jutra nie zdejmiecie, to porozmawiamy w innym miejscu.
NKWD-zista wsiadł na dwukółkę i odjechał. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Znów zobaczyłem siebie jako niewolnika, obracającego godzinami w pocie czoła te archaiczne żarna.
– Nie płacz – pocieszał mnie braciszek. – Nie będziesz się męczył. Będziemy zdejmować wiatrak na dzień, a w nocy młyn namiele tyle, że dla nas wystarczy.
I tak robiliśmy od listopada 1944 do lutego 1946 roku. Kradliśmy przez półtora roku państwowy wiatr. [...]
Druga pozycja Wydawnictwa „Arcana” to Bogny Wernichowskiej Tak kochali Galicjanie. Tę książkę jednak omawiamy w dziale Wertując wydawnictwa.
|