|
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kontakt ul. Piłsudskiego 27, 31-111 Kraków cracovialeopolis@gmail.com ![]() |
ROZMOWYWszystkie | 1995 | 1996 | 1997 | 1998 | 1999 | 2000 | 2001 | 2002 | 2003 | 2004 | 2005 | 2006 | 2007 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017 | 2018 | 2019 | 2020 | 2022Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami Janusz M. Paluch, Rozmowa z Teresą Pakosz[1/2022]
To stało się o świcie… Byłam trochę zmęczona, pracowałam do 4 nad ranem i spałam nieco dłużej tego dnia. Dopiero koło 8 obudził mnie telefon od syna, który mieszka w Łodzi. – Mamo, wojna, Putin na was najechał, a ty jeszcze śpisz? – powiedział. To był szok! Byłam przerażona. Wszyscy byliśmy przerażeni, ale mieliśmy nadzieję, że to się jakoś rozejdzie po kościach, szybko się skończy. Łudziliśmy się, że to tylko demonstracja siły Putina, kolejna zagrywka, jakich było wiele – on takie rzeczy lubi. Niestety okazało się, że to jest bardzo poważna sprawa. To już dziewiąty dzień wojny, która do nas do Lwowa w przerażającej wersji jeszcze nie dotarła.
Mówi się już o klęsce humanitarnej… To już jest wielka klęska humanitarna, a przecież to jeszcze nie koniec. Ludzie cały czas płyną do Lwowa ze wschodu. Takiego przemieszczenia ludności w historii naszego miasta chyba nigdy nie było. Przybywający ludzie potrzebują pomocy, mieszkań, wyżywienia, a także pracy. Przecież nikt nie jest w stanie na dłuższy czas sprostać takiemu zadaniu. Lwów ciągle przyjmuje nowych uchodźców. Na razie wszyscy są zabezpieczeni. Wszystkie hotele miejskie są zajęte, podmiejskie miejscowości z ośrodkami wypoczynkowymi, jak Brzuchowice czy nieco odleglejszy Truskawiec, przepełnione. A przecież nie jesteśmy tak dużym regionem jak Charków, Donieck czy inne miasta, skąd ludzie się ewakuują. Na razie wszyscy dostają schronienie i jedzenie dzięki wielkiej ofiarności społeczeństwa lwowskiego i wolontariuszy. Ktoś musi przygotować jedzenie, rozdać dary, pokierować błądzącymi ludźmi… Te środki nie są niewyczerpalne. Boję się, co się stanie, gdy zabraknie nam chleba, wody… Może przyjść sytuacja, która nas przerośnie. W Polsce pomaga uciekinierom także państwo, we Lwowie skazani jesteśmy właściwie na wolontariat.
Liczba uciekinierów w Polsce przekroczyła już chyba milion. A ludzie wciąż idą i nie tylko do Polski, bo część kieruje się na Węgry, do Rumunii czy Mołdawii. A Rosjanie wszystko bombardują, są bardzo agresywni i nienawistni. Bombardują obiekty, które nie są strategiczne czy wojskowe. Bomby i rakiety spadają na szkoły, przedszkola, szpitale, osiedla mieszkaniowe, konwoje humanitarne. Obiecują, że dzisiaj utworzony zostanie korytarz dla uchodźców z oblężonego Mariupola, to kolejne duże, liczące ponad trzysta tysięcy mieszkańców miasto portowe. Ale to też kolejna fala uchodźców.
Na Lwów na razie nie spadł żaden pocisk… Jak wygląda miasto? Dla nas brak decyzji o zamknięciu przez NATO przestrzeni powietrznej jest -nie-korzystny. Jesteśmy cały czas narażeni na ataki rakietowe. Szpitale przyjmują rannych, brakuje oczywiście wszelkich medykamentów. W mieście jest spokojnie. O zagrożeniu wojną przypominają poukładane umocnienia z worków z piaskiem, metalowe jeże przeciw-czołgowe, a przy wjeździe do miasta są już posterunki oraz ułożone w szachownicę zapory. Prowizorycznie zabezpieczane są zabytki, choćby figury na kościele świętego Antoniego czy okna z zabytkowymi witrażami w Cerkwi Wołoskiej, zabytkowe otoczenie Ratusza na rynku, rzeźby przy katedrze rzymskokatolickiej, zdemontowano drewnianą figurę ukrzyżowanego Chrystusa z Golgoty z dziedzińca katedry ormiańskiej, chowane są dzieła sztuki w muzeach lwowskich. Chowane i zabezpieczane jest co się tylko da. To tylko prowizoryczne zabezpieczenie, bo co się uchroni przed rakietami i bombami? To są barbarzyńcy, którzy chyba się uwzięli na ludzkość. Nie wiem, czy ten straszny człowiek ma zamiar się w którymś momencie zatrzymać? Gdzie i kiedy będzie ta granica? Wszyscy drżymy o Lwów, tutaj przecież się skupia gros zabytków ważnych zarówno dla Polaków, jak i Ukraińców, ale także dla Ormian czy Żydów. Mam nadzieję, wierzę, że Pan Bóg się nad nami zlituje i w końcu coś się stanie, że Rosja odstąpi od wojny… Jedna znajoma, płacząc nad tym, co się dzieje, powiedziała, że Rosjanie powinni się bardzo modlić, żeby za jakiś czas Moskwa nie wyglądała jak Berlin w 1945 roku…
Pani Tereso, trwa wojna, w swych notatkach – fragment których publikujemy – opowiada Pani o wielkim dramacie Ukrainy, ale nie wspomina Pani o strachu… Pani się nie boi? Boję się, ale to nie znaczy, że nie powinnam przeciwstawiać się temu złu. Tak mnie wychowali. Wszyscy doradzają wyjazd. W Polsce mam syna… Nie wyjeżdżam, bo na razie we Lwowie nie ma zagrożenia życia. Boję się rosyjskiej agresji, ale myślę, że w ciągu wieków Lwów ostał się, opierając się Tatarom, Turkom, Rosjanom, Niemcom, tylu różnym napaściom, to i tym razem Łaskawa Matka Boża Śliczna Gwiazda Miasta Lwowa uchroni jego piękne świątynie, uchroni nas i nasz piękny Lwów. Myślałam, że będę jeszcze tym pokoleniem, które nie doświadczy napaści wroga. Nie udało się…
Dramat Ukrainy pokazał solidarność społeczności europejskiej. To prawda. Wszystkim dziękujemy! Polsce i wszystkim ludziom, którzy niosą pomoc uchodźcom z Ukrainy, prezydentowi RP, władzom państwowym i wszystkim samorządom polskim. Nie wiadomo, jak długo ta sytuacja potrwa. Ta wielka spontaniczność się kiedyś wyczerpie. Jeśli uchodźcy nie będą mogli wrócić do swych domów – jeśli takie się uchronią – to przecież muszą się gdzieś zatrudnić, a ich dzieci pójść do szkoły. Lwów jest teraz ogromną stacją przeładunkową. Na razie wszystkiego wystarcza, bo ludzie przywożą i przynoszą żywność i różne najpotrzebniejsze rzeczy. Wśród uchodźców nie brakuje chęci niesienia pomocy. Ci, którzy zatrzymali się we Lwowie, włączają się do pomocy, przychodzą na dworzec kolejowy i pomagają nam. Słuchamy ich wzruszających opowieści o bliskich, którzy zostali gdzieś na wschodzie Ukrainy lub rozpierzchli się nie wiadomo gdzie.
Jest pani obserwatorką wielkiego exodusu. Zastanawiam się, czy można porównać to wydarzenie z wrześniem 1939 roku? Jak stała się Pani wolontariuszką? Na naszej przewodnickiej grupie FB przeczytałam, że potrzebna jest pomoc na dworcu kolejowym, dyżur miał trwać cztery godziny. Poszłam z poczucia solidarności. Uważałam, że mogę się na coś przydać. Od razu też zrozumiałam, że będę pracowała, dopóki mnie nogi utrzymają! To jest wyczerpująca fizyczna praca, cały czas na nogach! Trzeba coś przenieść, to znowu pokroić kanapki, rozlać zupę czy herbatę, a ludzie ciągle czegoś wymagają, o coś proszą, bez końca trwająca kolejka… Nawet na chwilę nie można przysiąść! W żaden sposób nie można też tego exodusu porównać z rokiem 1939. Wtedy do Lwowa schroniło się ok. 300 tys. uciekinierów. Takiej liczby ludzi jak w lutym i marcu 2022 roku Lwów nigdy nie przyjął – już ponad milion ludzi przeszło przez nasze miasto, a przecież końca nie widać… Rosjanie wdrażają jakiś straszny szatański plan. Nie wiem, co oni chcą zrobić z zajętymi ziemiami Ukrainy, i po co niszczą miasta, jeżeli chcą je okupować?
Do pomocy uciekinierom wciągnięta jest cała Pani rodzina… Zbyszek – mój mąż, dostał pieniądze od Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich z Gliwic, od prezesa Partyki, na pomoc dla Polaków. Marysia Pyż – moja córka, redaktor naczelna Radia Lwów też nie usiedzi w miejscu. Właśnie wróciła z Warszawy, skąd przywiozła dużą pomoc. Przyjechała samochodem służby maltańskiej, który powiózł pomoc dla Charkowa. Na miejscu potrzebujemy wszystkiego, nie tylko żywności, ale i środków higienicznych, opatrunkowych, lekarstw. Są momenty, że wszystkiego zaczyna brakować, ale po chwili się znajduje. Ludzie dowożą wszystko, konserwy, przetwory, słoninę w litrowych słoikach. Ale na jak długo to starczy? Ważna jest też rzetelna informacja, z którą w tych trudnych czasach trzeba prawdziwie uważać. Musimy podawać prawdę, starać się nie obrażać ludzi, no i żeby nie było tam zbyt wiele radości – bo nie wypada w takich smutnych czasach żartować… A język aż świerzbi… W końcu nasza dziennikarska broń to także szyderstwo i drwina, a jest tyle zdarzeń, które wywołują śmiech przez łzy… Bo jak się nie śmiać, gdy agencje prasowe donoszą, że grupa Romów uprowadziła czołg, że jakiś transporter opancerzony został odholowany za pomocą traktora albo zagubiona załoga rosyjskiego samochodu poprosiła przypadkowych ludzi o pomoc w znalezieniu paliwa, bo im się skończyło, i herbatę – bo zimno, a jakaś babcia bez skrupułów oblała benzyną i podpaliła żołnierza rosyjskiego, czy gospodyni domowa strąciła rosyjskiego drona słoikiem pomidorów…
Serdecznie dziękując za rozmowę, solidaryzuję się z Wami w tym trudnym czasie i życzę wytrwałości z nadzieją, że ten dramat wreszcie się skończy…
|