Strona główna O nas Kwartalniki Rozmowy Sylwetki Słownik Archiwalia Publikacje Wydawnictwa
Kontakt

ul. Piłsudskiego 27,
31-111 Kraków
cracovialeopolis@gmail.com

Facebook

SYLWETKI

Wszystkie 1995 | 1996 | 1997 | 1998 | 1999 | 2000 | 2001 | 2002 | 2003 | 2004 | 2005 | 2006 | 2007 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 | 2012 | 2013 | 2014 | 2015 | 2016 | 2017 | 2019 | 2022
Sortuj alfabetycznie | Sortuj numerami

ROSJANIN, KTÓRY ZROZUMIAŁ POLSKOŚĆ

[3/2007]

Walery Bortiaków – autoportretW poprzednim numerze podaliśmy smutną wiadomość o nagłej śmierci we Lwowie wielkiego przyjaciela Polaków i polskiej kultury, Walerego Bortiakowa.
Był Rosjaninem. Urodził się w 1941 r. w Krasnojarsku na Syberii, ale zaraz po wojnie jego rodzice znaleźli się we Lwowie. Wychował się więc od dziecka i wykształcił w naszym mieście, którego polskości nie da się wszak do reszty zatrzeć. Nic dziwnego przeto, że dość wcześnie stanął w rzędzie pewnego grona inteligentnych i wrażliwych Rosjan, którzy – mimo wszystko – rychło wyczuli i zrozumieli ducha i tradycję tego zachodnioeuropejskiego miasta.
Zawodowo parał się grafiką książkową, ale przede wszystkim scenografią. Swój talent oddał Polskiemu Teatrowi Ludowemu, z którym współpracował przez lat 35, a w latach osiemdziesiątych objął na kilka lat dyrekcję tej sceny. Reżyserował i grał niemal perfekcyjnie, co tym bardziej zadziwiające, że żył przecież w mieście, gdzie zapanowały całkiem inne języki, a polszczyzna utrzymała się w zamkniętych środowiskach. Tym większa chwała dla Polaków we Lwowie – oby tak było dalej.
Warto jeszcze nadmienić, że z zapałem oddawał się projektowaniu witraży – sztuki związanej wszak z zachodnią kulturą. Zrealizował ich kilka w kościołach za kordonem. I jeszcze jedno wspomnienie: idąc za przykładem charakterystycznej szopki krakowskiej, Walery próbował zaprojektować szopkę lwowską, jako tło do naszych bożonarodzeniowych jasełek, jednak całkiem inną, oryginalną, lecz mocno tkwiącą w katolickiej tradycji.
Przedwczesne odejście Walerego Bortiakowa to ogromna strata dla nas wszystkich, ta mitu. Żegnamy Cię z prawdziwym smutkiem.
Walery (czy Walera, jak się doń mówiło) ofiarował nam swego czasu albumik ze swymi znakomitymi rysunkami. Kilka z nich reprodukujemy, żałując, że nie możemy ich pokazać w kolorze.